Pałacowe intrygi, magia przekazywana z pokolenia na pokolenia oraz pustynny klimat, czyli Cesarstwo piasku Tashy Suri.
Lubię historie o intrygującym, oryginalnym klimacie, dlatego też przychylnym okiem (wcale nie chodziło o okładkę ;) ) spojrzałam na Cesarstwo piasku Tashy Suri. Jak pierwsza odsłona cyklu The Books of Ambha przypadła mi do gustu, o tym oczywiście kilka słów poniżej.
Pradawna magia i Mistycy.
Bo Mehr ma też moc, którą odziedziczyła po wygnanej matce. W jej żyłach płynie pradawna magia, przekazywana z pokolenia na pokolenie od czasów, gdy bogowie stąpali po ziemi między ludźmi. I wcale nie jest pokorna.
Kiedy historia zatoczy koło a ludzka nienawiść sięgnie po krew Mehr, dziewczyna będzie musiała wykorzystać wszystkie swe zdolności, siłę woli i błyskotliwy umysł, by ratować swoje życie i przyszłość ukochanej, młodszej siostry.
W świecie, w którym cierpienie jest nieodłączną częścią życia, w którym nienawiść karmi ludzi niczym chleb a mówienie prawdy wiąże się z nieuchronnymi konsekwencjami, dziewczyna taka jak Mehr ma tylko dwie drogi: może wygrać albo umrzeć. Przy czym w drugim przypadku, nikt nie uroni po niej choćby jednej łzy.
Pomysł jest, ale…
Bardzo ciężko mi ocenić tę pozycję.
Bo z jednej strony Cesarstwo piasku Tashy Suri, to naprawdę fajny, wręcz pokusiłabym się o stwierdzenie, że logicznie zbudowany świat, inspirowany tradycjami, mitologią i kulturą Indii. Świat dopieszczony niesamowitym systemem magii, pięknie opisanymi rytuałami Amrithi i demonami dewa.
Ale z drugiej strony tempo akcji w tej powieści, to „ziemia niczyja”. Jak autorce wyszło w danym momencie, to tak było. Więc albo mamy ciągnące się na wiele stron smuty, albo pędzącą dosłownie jak gepard akcję.
Bohaterowie też nie są najmocniejszą stroną powieści. Mehr mogłaby być całkiem znośna, gdyby nie zachowywała się jak bohaterka kiepskiego romansidła. Jej mąż Amun, wypadł nieco lepiej, ale ogólnie całe to romansidło między bohaterami, to jakiś kiepski żart.
W sumie najbardziej z wykreowanych postaci to spodobał mi się czarny charakter, czyli Maha. Jak tylko ten pojawił się „na planszy”, od razu dało się wyczuć, że jest niebezpieczny, a te wszystkie tajemnice odkrywane systematycznie, to prawdziwa atrakcja tej powieści.
Reasumując. Historia, świat i bohaterowie cyklu The Books of Ambha mają ogromny potencjał, który nie został do końca wykorzystany w pierwszej odsłonie cyklu. Mając w pamięci jednak brawurowe zakończenie Cesarstwa piasku, zdecydowałam się kontynuować przygodę z Mehr i mam nadzieję, że tym razem się nie zwiodę.
Mam tę książkę na liście, ale trochę zwątpiłam, bo czytałam już kilka opinii podobnych do twojej. Wychodzi na to, że to dość średnia pozycja i nie wiem czy chcę się w ten cykl angażować.
Jak na razie, tak to średnia pozycja i w sumie zastanawiam się skąd te “pienia i nagrody”. Może drugi tom da mi odpowiedź. ;)
To chyba poczekam na twoją recenzję drugiego tomu i wtedy pomyślę jeszcze raz, co z tymi książkami zrobić :)
No to postaram się jak najszybciej zmobilizować do działania. :D