Czas zabijania, czyli pierwsze spotkanie z Jake’m Brigancem Johna Grishama.
Czytałam bardzo dużo dobrych opinii o książkach Johna Grishama zwanego mistrzem fabularyzowanego reportażu, ale jakoś nie miałam okazji ich przeczytać. Dlatego, gdy na EmpikGo dostrzegłam Czas zabijania, stwierdziłam, że teraz nie mam już wymówki i umówiłam się na pierwsze rendez-vous z Jake’m Brigancem.
Bestialski gwałt i egzekucja.
Jej ojciec Carl Lee, wiedząc, że sądy na Południu białych traktują ulgowo, postanawia sam wymierzyć sprawiedliwość i dokonuje egzekucji na oprawcach córki.
Jake Brigance, młody adwokat, który ledwie wiąże koniec z końcem, zdaje sobie sprawę, że podejmując się obrony Carla, nie może liczyć na wysokie honorarium. Nie może również liczyć na pełną współpracę klienta, który nie chce się zgodzić na najprostszą linię obrony: niepoczytalność. Natomiast tym, czego może być pewny, jest wrogość miejscowej społeczności, bo w Clanton wciąż straszą duchy niewolnictwa.
Wszystko przemawia za tym, żeby nie pakować się w tę trudną do wygrania sprawę. I być może Jake Brigance zrezygnowałby z niej, gdyby nie to, że sam ma córkę… którą może narazić na śmiertelne niebezpieczeństwo, broniąc przed sądem Carla. Bo w toczącym się procesie Ku-Klux-Klan widzi dla siebie szansę na ponowne zaistnienie.
Ku-Klux-Klan i ciężki proces.
To było mocne.
W zasadzie od pierwszej strony książki wszystkie fakty dotyczące zbrodni były znane. W dodatku odwetowa egzekucja, którą uskutecznił ojciec dziewczynki, też była „rozpisana” i nie było żadnych wątpliwości, kto i dlaczego pociągnął za spust.
Jednak mimo tych oczywistości, droga do procesu Carla Lee, jak i cały proces pochłonęły mnie całkowicie. Szczególnie iż w całą sprawę wmieszał się Ku-Klux-Klan, który postawił sobie za cel zastraszenie białych, którzy pomagają przy tym procesie.
Procesie, który był niezwykle skomplikowany i pokazany w każdym, najmniejszym detalu, przez co wzbudzał we mnie dodatkowe emocje.
Te kłębiły się we mnie już od pierwszego zdarzenia. Tak, chciałam sprawiedliwości dla tej małej i jej rodziny. Kibicowałam mocno ojcu, który wziął sprawy w swoje ręce i w zasadzie sama go rozgrzeszyłam, bo przecież chronienie własnego dziecka powinno być priorytetem i ojcowska miłość właśnie taka powinna być.
To jednak gdzieś jednak z tyłu głowy kołatała mi się myśl. Co by było gdyby każdy z nas, tak jak Carl Lee brał sprawy we własne ręce. Ile ludzi straciłoby życie, tylko ze względu na pomówienia lub przez fałszywe oskarżenia. Kto w przypadku samosądów ponosiłby konsekwencje, jeżeli odwet dotknąłby niewłaściwej osoby?
Mnóstwo ciężkich pytań bez odpowiedzi.
Dlatego jeżeli lubicie takie prawnicze kryminały, które będą wymagały od Was wniknięcia w głąb siebie oraz odpowiedzenia sobie na bardzo trudne pytania i dodatkowo poruszą ważne kwestie społeczne (nienawiść rasowa), to sięgnijcie po Czas zabijania Johna Grishama. Będziecie zadowoleni.
Polecam!
No Comment! Be the first one.