Pustynia, zakazana magia i bunt — Berło ziemi A.C. Gaughen.
Jeżeli chodzi o książki fantastyczne, to wystarczy naprawdę niewiele, bym jak pisak na widok kiełbaski wykonała „taniec radości” i już z lekką ekscytacją czekała na przeczytanie danego tytułu. No i właśnie dokładnie tak było z powieścią A.C. Gaughen pod tytułem Berło ziemi, gdzie wzmianka o zakazanej magii Żywiołów spowodowała uśmiech na mojej twarzy i świadomość, iż tę książkę koniecznie muszę przeczytać.
Córka pustyni.
Shalia jest dumną córką pustyni, która przedkłada szczęście swoich bliskich ponad wszystko. Dlatego też, by zakończyć niszczycielski konflikt z sąsiednim królestwem, zgadza się na polityczne małżeństwo, które ma przynieść pokój jej ludowi i zostaje królową Krainy Kości.
Krainy, w której wszelka magia jest zakazana, a największym orędownikiem zniszczenia Żywiołów okazuje się jej mąż, Calix. Czy Shalia odnajdzie w sobie siłę, by zbudować swe szczęście, ocalić swoją rodzinę i zapobiec zniszczeniu magii, szczególnie iż sama ma moc nad ziemią? Czy zacietrzewiony Calix zaakceptuje naturę swej małżonki, czy też po odkryciu prawdy potraktuje jak pozostałych?
Jest magicznie…
Po mocno niemrawym początku, gdy akcja nabrała tempa i na dobre „rozgościła się w salonie”, poczułam ten rytm i ciężko było mi się oderwać od historii.
Wszystko dzięki wspaniałej magii żywiołów, która całkowicie mnie zafascynowała. Sposób jej ekspozycji, pochodzenie i czynniki, jakie mogą ją wywołać, to było to coś, na co czekałam. Choć nie przeczę, że czuję pewien niedosyt i uważam, że można było powiedzieć o niej troszeczkę więcej. ;)
Bardzo podobała mi się też kreacja bohaterów. Mają swoje charakterki, przywary i cnoty. Swoim zachowaniem wzbudzają szereg emocji i gdzieś tam dają nam szansę identyfikować się ze swoimi wyborami.
Dlatego też niemiłosiernie irytowała mnie Sheila, która swoją naiwnością mogłaby obdzielić narody. Z drugiej strony zaś bardzo podobało mi się to, jak podchodziła do spraw tradycji i rodziny. Przy rodzinie zostając, bezsprzecznie Karios skradł siostrze całe show. Jego lekko szelmowskie zachowanie, ale też prawdziwa troska i ironiczny humor, to jest to, co w postaciach lubię najbardziej.
No i jeszcze dwa odrębne słowa należą się Calixowi. Jego kreacja jest po prostu wyśmienita. Samym pojawieniem się na „scenie” wzbudza czujność i emocje. Od pierwszej strony widać, że te wszystkie czułości, piękne słówka i ukłony w stronę Sheili są tylko na pokaz. Natomiast pod tą maską kryje się zupełnie inna osoba.
… i jak z szablonu.
Jeżeli chodzi zaś o samą fabułę, to również nie mam żadnych zastrzeżeń. Podoba mi się pomysł, intryga, wprowadzanie poszczególnych elementów na planszę i zawiłe relacje pomiędzy bohaterami.
Niestety jedna rzecz mnie „ubodła”. Wszystkie poszczególne elementy historii są wprowadzane jak z szablonu. Dlatego da się przewidzieć poszczególne kroki każdego z bohaterów, miejsce i konsekwencje poszczególnych działań. Nie ma takiego zwrotu akcji, który wyróżniłby tę historię na tle innych podobnych tytułów i nadał jej niepowtarzalnego blasku.
Mimo tej szablonowości i trochę „przeciągniętego” początku, sama historia mi się podobała, a magia żywiołów skradła moje serducho. Dlatego, jeżeli macie ochotę na przyjemną powieść fantastyczną, z fajnie wykreowanymi bohaterami i dużą dawką tajemnic, to ten tytuł powinien się Wam spodobać. Polecam gorąco Berło Ziemi i sama czekam już na kolejną odsłonę cyklu.
2 komentarze
Zarzyczka
28 września 2020 at 21:13Zastanawiam się nad tą książką i może się skuszę :)
Sylwka
29 września 2020 at 19:35Jeżeli nie oczekujesz wznoszenia się na wyżyny, a po prostu masz ochotę na lekki, fajny i fantastyczny tytuł, to polecam. :)