Death Note – a gdyby tak w Twoich rękach pojawił się Notatnik Śmierci?
Ostatnio z mężem mamy dość dziwną fobię — wieczorem zamiast filmu czy serialu — oglądamy anime. Ostatnimi czasy wybór padł na jedno z lepiej ocenianych, wręcz można by powiedzieć kultowych anime — Death Note.
Całe zamieszanie, które możemy zaobserwować na ekranie, rozpoczyna się w momencie, gdy znudzony Shinigami imieniem Ryuk postanawia się zabawić. Upuszcza on całkiem przypadkiem ;) swój Notatnik Śmierci na Ziemię, a ten trafia w ręce Yagami Light’a.

Yagami jest zwykłym licealistą, choć trzeba przyznać, iż o niezwykle bystrym umyśle. Oczywiście jak łatwo się domyślić pierwszą reakcją chłopaka po znalezieniu Notesu i przeczytaniu znajdujących się w nim reguł (możecie je znaleźć >> TU <<) był gromki śmiech. Jednak mimo to ciekawość Yagamiego bierze górę nad rozsądkiem i postanawia on sprawdzić tajemnicze znalezisko. Zapisuje w notesie nazwisko przestępcy, którego zobaczył w telewizji. Ten zgodnie z regulaminem ginie po 40 sekundach. W dodatku u jego boku pojawia się Shinigami Ryuk i chłopak już wie, że ten niepozornie wyglądający zeszycik nie jest zabawką. Jest prawdziwym Notesem Śmierci.
W głowie Yagamiego od razu rodzi się plan uwolnienia ziemi od wszelkich przestępców i pozostania bogiem nowego świata.
Jednak na przeszkodzie staje mu policja. Ta dość szybko orientuje się, iż coś jest mocno nie w porządku. Tak wiele przestępców nie może umrzeć w tak krótkim czasie na zawał serca. Wkraczają do akcji, by odnaleźć mordercę ochrzczonego przez media imieniem Kira, a wraz z nimi sprawą zajmuje się również tajemniczy, nikomu nie znany detektyw L.
Rozpoczyna się „partia szachów”. Który z panów jest lepszym strategiem. Czy Yagami Light zwany również Kirą jest w stanie przechytrzyć i przewidzieć ruchy swojego przeciwnika, poznać jego prawdziwe imię, zanim L (Ryuzaki) udowodni, iż to on jest Kirą?
Mimo wielu pochlebnych opinii nie mogłam wciąż się zdecydować żeby poświęcić czas dla tego anime. Dziś mogę powiedzieć, że był to błąd. Death Note jest absolutnie wyjątkowe.
Ciekawa, oryginalna fabuła z wieloma zwrotami akcji, które potrafią nieźle namieszać w głowie. Świetnie wykreowane postacie. Niezależnie od tego czy są pozytywne, negatywne czy też maksymalnie zakręcona (jak choćby Misa-Misa) – nie da się ich nie lubić. Kreska – zdarzają się słabsze momenty, ale bardzo szybko ulatują one z pamięci. No i na koniec ścieżka dźwiękowa – prawdziwe cudo dopasowane do sytuacji – od gitarowego brzmienia poprzez chóralne utwory w kluczowych momentach.
Anime jest warte każdej poświęconej dla niego minuty. Więc jeżeli jeszcze nie mieliście okazji gorąco zachęcam do jego obejrzenia.
Cóż poszedłbym tą samą drogą co ten chłopak, a może jeszcze nawet o krok dalej… ;) To by była dopiero władza.
Aż boję się zapytać o ten krok dalej ;) Ale może rozwiniesz?