Berserk 2016 – czyli kontynuacja kultowego Kenpuu Denki Berserk.
Berserk 2016 to był szok w wielu aspektach.
Pierwsze w pysk uderzyła mnie animacja. 90% tego, co pojawia się na ekranie jest tandetnym i niedopracowanym obrazem generowanym przez CGI. Postacie są toporne jak diabli, każdy ich ruch wydaje się nienaturalny, wręcz ma się wrażenie oglądania kiepskiego spektaklu z teatru kukiełkowego dla najmłodszych. Jakby całej tej niekształtności było mało, to dostajemy jeszcze w pakiecie jakąś nienaturalną cenzurę. Animatorzy, zamiast pobawić się kadrowaniem przedstawili nam mnóstwo lalek Barbie, gdzie sutki czy genitalia po prostu nie istnieją.
Fabuła. Poupychajmy jak najwięcej wątków. Poskaczmy od jednego do drugiego, urywając je w randomowych momentach. Nie będzie w tym żadnego tempa, ale jakoś to będzie. Nieważne też, że przez większość anime nic nie będzie ze sobą powiązane, zlepimy to w samej końcówce i sukces murowany.
Postacie. No cóż, Guts – stracił na masie. ;) Nie wygląda już jak żywcem wyciągnięty z konkursu dla StongManów. Do tego jego miecz… Nie wiem, czy tylko ja miałam takie odczucie, ale brzmiał on jakby był w środku pusty.
Caska zaś… to nie ta sama Caska. Chyba naoglądała się klipów Michael’a Jackson’a bo jakoś dziwnie wybielała. Ponadto wszystko raczej w szeroko pojętej normie, dla stanu w jakim się obecnie znajduje.
Pozostałe nowe postacie ciężko mi ocenić. Przygłupia Lady Farnese, Isidro, Puck po prostu są. No może na nieco więcej uwagi zasługuje szaleńczy inkwizytor Mozgus i jego aniołki.
Żeby jednak nie było tylko mojego utyskiwania. To jest coś, co w tym anime zasługuje na uznanie. To ścieżka dźwiękowa. Hai Yo (Oh Ashes) – Susumu Hirasawa jest po prostu świetne.
Podsumowując. Miało być mrocznie, miało powiać grozą i ja się pytam gdzie ten mrok?
Anime nie wzbudziło we mnie wielkich emocji, no może poza irytacją i rozczarowaniem. W przyszłym roku ma pojawić się Berserk 2017 i muszę przyznać, że mocno się zastanawiam czy znajdzie on miejsce w „moim grafiku”.
No Comment! Be the first one.