Uniwersum Metro 2033: Prawo do użycia siły Denis Szabałow.
W księgarniach 31 sierpnia miała premierę druga książka Denisa Szabłowa Prawo do życia, a ja jak zawsze sto lat za… ;) No, ale właśnie ten fakt pobudził mnie do działania i w moich rękach pojawiło się Prawo do użycia siły.
Książka rozpoczyna się standardowo – jak to w przypadku całego cyklu Uniwersum Metro 2033. Bombka nuklearna tu, bombka nuklearna tam i ze znanego świata pozostają tylko wspomnienia. Ocaleńcy uciekają… No właśnie nie do metra, które stało się już dość mocno oklepane, a do starego schronu atomowego.
Czym poza miejscem schronienie Prawo do użycia siły różni od innych książek osadzonych w klimacie Uniwersum Metro 2033?
Przede wszystkim podejściem do tematu. Po raz pierwszy spotkałam się z tym, iż ludzie nie chcą opuszczać swojego schronu, ponieważ tylko tam czują się bezpieczni. Tylko naczelnik schronu pułkownik Specnazu GRU – Rodionow, zdaje sobie sprawę, że ta sielanka, zapasy oraz narzędzia zgromadzone w schronie nie będą trwać wiecznie. Nadejdzie w końcu ten dzień, w którym trzeba będzie wyjść na powierzchnię choćby po to, by poszukać nowych części zapasowych, albo paliwa. Dlatego też podejmuje się on zadania wyszkolenia Stalkerów, którzy w przyszłości będą odpowiedzialni za wyjścia na powierzchnię.
Drugą istotnym elementem, który wyróżnia tę książkę, jest dwutorowe prowadzenie narracji. Właśnie dzięki temu możemy w pełni poznać bohatera książki Daniła Dobrynina. Po pierwsze możemy obserwować go jako w pełni ukształtowanego dwudziestojednoletniego Stalkera, który z marszu wysyłany jest na kolejną misję. Zaś w retrospekcjach spoglądamy na niego jako pełnego energii dzieciaka, który w ramach dyscypliny po szaleńczej próbie spełnienia swojego marzenia dostania się na Północ, przechodzi wraz z przyjacielem Saszką szkolenie „bojowe” (walka wręcz, posługiwanie się bronią, ćwiczenia siłowe, wytrzymałościowe oraz szkolenie z wiedzy teoretycznej) pod okiem samego naczelnika.
Sama zaś fabuła książki jest wręcz banalna. Szabałow zaserwował nam klasyczny konflikt sąsiedzki, który po prostu trzeba wyjaśnić. Jednak akcja jest tak wciągająca, że książkę po prostu czyta się jednym tchem. Do tego cały ten wojenny klimacik dopieszczony jest dokładnymi opisami broni i wyposażenia. Taka wisienka na torcie.
Choć muszę przyznać szczerze, że ta wojenka była dla mnie raczej średnia za to retrospekcje (rozwój przyjaźń Dańki z Saszką, treningi, pierwsze wyjście na powierzchnię, napotkane mutanty, ewolucja charakteru) po prostu mnie zachwyciły.
Prawo do użycia siły jako pierwszy tom trylogii, dzięki świetnej kreacji postaci, dbałości o szczegóły oraz zakończeniu rozbudził mój apetyt na więcej. Mam nadzieję, że sięgając już niedługo po kolejną książkę tego autora, nie będę zawieziona.
[…] poleca @unseriouspl „Metro 2033” Dmitrija Głuchowskiego poleca @sonia_czyta „Prawo do użycia siły” „Prawo do życia” „Prawo do zemsty” czyli Trylogia Denisa Szabałowa w […]
Właśnie zaczynam “Prawo do życia”. Niestety nie czytałem o nim pochlebnych opinii.
Ja na razie zerknęłam tylko na dwie opinie. Nie chcę się zniechęcić i odkładać książki na później. Mam nadzieję, że jednak nie jest tak źle jak piszesz.
Na razie jak dla mnie jest tak średnio, a jestem gdzieś tak w połowie.
Wystarczy, że mąż mi próbuje spojlerować — chociaż Ty się opanuj :P