Pustkowie zwane pokojem, czyli wracam do Imperium Teixcalaanlijskiego Arkady Martine.
Mimo że moje pierwsze spotkanie z Mahit Dzmare i Trzy Trawą-Morską w pierwszej części cyklu Teixcalaan nie należało do najłatwiejszych, to postanowiłam sięgnąć po drugą odsłonę serii, zatytułowaną Pustkowie zwane pokojem. Kreacja świata, bohaterowie i koncepcja Imago zrobiły na mnie tak dobre wrażenie, że postanowiłam przymknąć oko na drażniące mnie drobiazgi i zasiąść do lektury.
Negocjacje.
Mahit Dzmare i Trzy Trawa-Morska, które nadal nie wróciły do równowagi po ostatnich wydarzeniach w Imperium, stają przed niewiarygodnie trudnym zadaniem — muszą podjąć próbę negocjacji z wrogo nastawionym jestestwem, nie doprowadzając przy tym do zguby siebie samych i całego Imperium. Ich sukces bądź porażka na zawsze zmienią oblicze Teixcalaanu.
Ślimacze tempo akcji i obca rasa.
Czytając ostatnie zdanie Pustkowia zwanego pokojem Arkada Martine’a, do mojej głowy wkradła się myśl, że podobnie jak przy Pamięci zwanej Imperium, jestem mocno zaintrygowana, ale samą książkę jako twór jest dość „ciężka”, przez co również mi ciężko ją ocenić.
Gdyż pięknie skonstruowany i bogaty świat międzyplanetarnego Imperium wręcz zapiera dech w piersiach, a postacie – począwszy od ich imion, przez umiejscowienie w społeczeństwie, aż po ich różnorodne zachowania – są spektakularne i zupełnie odmienne od wielu znanych mi bohaterów. Fabuła — choć mocno polityczna — dotyka niesamowicie ważnych i bardzo trudnych kwestii, z którymi borykamy się na co dzień (imigracja, uchodźstwo, kolonizacja).
Problem pierwszego kontaktu z tajemniczymi najeźdźcami, to też mocny punkt „programu”. Te próby siłowego, ale przede wszystkim dyplomatycznego nawiązania kontaktu, gdzie Mahit Dzmare i Trzy Trawa-Morska współpracowały i potrafiły nie tylko skupić się na rozwiązaniu postawionego zadania, ale także rozbudowywać własny związek, były mocno interesujące.
Niestety mimo fajnych momentów — do których zaliczam również wszystko, co tyczy się Imago — autorka znowu „zamuliła” wszystko. Tempo akacji, podobnie jak napięcie i klimat, jawią się w tej powieści jako terminologia obca. Inny punkt widzenia, nie jest mile widziany. A te wszystkie „niedoróbki”, ma przykryć niezwykle barwny, poetycki styl pisania.
Reasumując. Pustkowie zwane pokojem Arkady Martine, to ciekawy, świeży i oryginalny koncept, który daje bardzo wiele do myślenia. Ciekawe postacie i pięknie skonstruowany świat przyciągają, ale akcja ma tę wadę, że nie bardzo chce posuwać się do przodu. Dlatego jeżeli macie ochotę na poznanie ciekawej, choć nie łatwej w odbiorze powieści, z dużym zapleczem politycznym, to rozważcie sięgnięcie po cykl Teixcalaan Arkady Martine. Jest specyficzny, ale myślę, że wielu osobom sposób przedstawiania problemów oraz gmatwania wątków zastosowany przez autorkę może się spodobać.
No Comment! Be the first one.