Miasto-państwo Castellane i sobowtór księcia, czyli Strażnik miecza Cassandry Clare.
Nie miałam jeszcze okazji sięgnąć po książki amerykańskiej pisarki Cassandry Clare, choć (stoją u mnie na półce) słyszałam i czytałam o nich dużo dobrego. Dlatego, przy zapowiedziach recenzenckich Wydawnictwa Zysk i S-ka postanowiłam skorzystać z okazji, by zapoznać się ze stylem autorki i sięgnęłam po jej najnowszą powieść pod tytułem Strażnik miecza.
Kal i Lin.
Lin Caster pochodzi z małej społeczności Ashkarów, której członkowie mają magiczne zdolności. Wkrótce Lin i Kel zbliżają się do siebie, wciągnięci w sieć utkaną przez tajemniczego Króla Szmaciarza. Kiedy wkraczają do podziemnego świata intryg i mroku, odkrywają potężny spisek, który może doprowadzić do upadku królestwa…
Opisów moc.
Muszę przyznać, że początek książki mnie nie porwał.
Nie mogłam przekonać się do tego mozolnie i dość niezgrabnie budowanego świata do tego stopnia, że prawie zasypiałam nad książką. Na szczęście tak po 30% -40% książki akcja zaczyna się rozkręcać i ten żmudnie budowany świat (wciąż pełen luk i niedopowiedzeń), w końcu zaczął nabierać właściwych kolorów, a polityczna intryga okazała się soczysta niczym najlepsza, dojrzała pomarańcza.
Bohaterowie, mimo tego, że wciąż są jeszcze mocno dziecinni, to jednak mają coś w sobie. Nie piszę tu o księciu Conorze, który jest typowym rozpieszczonym księciuniem, choć jego relacja z Kelem i zmiana dynamiki tejże relacji w trakcie trwania powieści jest pasjonująca.
Pisze o Lin i Kelu. Ta dwójka naprawdę robi robotę i widać na nich odciśnięte piętno oczekiwań oraz środowiska, w którym musieli się wychowywać. Piętno i niesprawiedliwość świata, które jako dojrzewający młodzi ludzie zaczynają dostrzegać i starają się je „zrzucić z własnych barków”, by podążać drogą zgodną z własnymi marzeniami, pragnieniami i sumieniem.
Bardzo fajnie tej dwójce wtórują postacie drugoplanowe, które w różny sposób motywują ich do działania i tym samym nadają ich celom oraz zmaganiom wiarygodności.
Jeżeli chodzi o magię, to w pierwszym tomie, nie uświadczymy jej zbyt wiele. Romantyka, to typowe YA wraz z epatowaniem seksualnością bohaterów. Na szczęście w tej materii autorka też nie poszalała, więc jest znośnie.
Reasumując. Strażnik miecza Cassandry Clare spowodował moje zaintrygowanie, ale bez hurra optymizmu. Czekam jednak z ciekawością, jak historia się rozwinie, bo zakończenie sugeruje, że będzie się działo.
No Comment! Be the first one.