Loża, Złomir i zwierciadło Twardowskiego, czyli Czarodziejka z ulicy Brackiej Magdaleny Kubasiewicz.
Po Czarodziejce z ulicy Grodzkiej byłam naprawdę ciekawa, w jakim kierunku Magdalena Kubasiewicz poprowadzi dalej losy Lady i jej magicznej ekipy. No i proszę — oto jesteśmy na ulicy Brackiej! Tym razem czarodziejka i Agnieszka ruszają z własnym biznesem, więc zapowiada się mniej chaosu, a więcej… faktur, klientów i magii w detalicznym wydaniu. Ale że to Lady, to wiadomo — długo spokojnie nie będzie. Dlatego z przyjemnością odpaliłam trzeci tom i sprawdziłam, co tym razem nasze dwie urocze panny nawywijały w Krakowie.
Zapraszamy do Krainy Amuletów przy ulicy Brackiej!
Lady i Agnieszka ze świetnymi wynikami ukończyły Collegium Magicae, a teraz udało się im zaoszczędzić wystarczająco dużo, aby otworzyć własny interes. I wszystko byłoby wspaniale, gdyby na ich progu pewnego dnia nie stanął dawny przyjaciel, Dobromir Czartoryski, który ewidentnie wpakował się w jakąś potężną aferę.
Dlaczego nagle tyle osób chce koniecznie zadać im parę pytań o Dobromira? Gdzie ukryto przeklęty artefakt, mieszający ludziom w głowach? I jak zdobyć nowych klientów, aby jak najszybciej spłacić biznesowe pożyczki?
Dobromir.
Muszę przyznać, że Czarodziejka z ulicy Brackiej to powrót, na który czekałam z mieszanką ekscytacji i lekkiego lęku – bo wiecie, różnie to bywa z trzecią (i o zgrozo finalną ) częścią serii. Na szczęście Kubasiewicz znowu ogarnia temat i serwuje nam Kraków, w którym magia miesza się z codziennością tak naturalnie, jak kawa z mlekiem
Lady i Agnieszka wciąż trzymają fason – pierwsza nadal działa szybciej, niż pomyśli, druga analizuje, zanim mrugnie, ale razem tworzą duet, który potrafi wyjść cało nawet z najbardziej pokręconego zaklęcia. Do tego powraca Złomir, znaczy się Dobromir – trochę bardziej dorosły, trochę bardziej pogubiony, ale wciąż z tym swoim urokiem i niezmienną skłonnością do kłopotów.
Wyświetl ten post na Instagramie
Najmocniejszym punktem tej książki jest jednak przyjaźń – taka z prawdziwego zdarzenia, nie lukrowana ani przesadnie heroiczna. Tu ludzie się kłócą, mylą, mają siebie serdecznie dość, a mimo to stoją ramię w ramię, kiedy naprawdę trzeba. W tym wszystkim jest coś bardzo swojskiego i ludzkiego – taka magia, której nie da się zamknąć w amulecie.
Jeśli chodzi o fabułę – tym razem naprawdę mnie chwyciła za serducho i wciągnęła jak dobry serial. Jest trochę śledztwa, trochę emocji, kilka niebezpiecznych zaklęć i solidna dawka ironii. Nie wszystko działa idealnie, ale czyta się z uśmiechem i lekkim ukłuciem nostalgii za tamtym magicznym światem.
Podsumowując: Czarodziejka z ulicy Brackiej to bardzo przyzwoite zakończenie serii – dojrzalsze, spokojniejsze, ale wciąż z tym charakterystycznym błyskiem w oku. Kubasiewicz trzyma fason, łączy magię z codziennością bez przesadnego lukru i daje swoim bohaterom pożegnać się z klasą (i lekkim chaosem, bo inaczej się nie da).
To nie finał, który rzuca na kolana, ale taki, po którym z uśmiechem odkłada się książkę i myśli: „no dobrze, to było naprawdę fajne”. A jeśli ktoś ma ochotę na trochę miejskiej magii, ciepła i ironii – ta czarodziejka z Brackiej zdecydowanie da radę.
Polecam!


No Comment! Be the first one.