Pustynia buchająca żarem i ciekawe zwroty akcji, czyli Grzegorz Wielgus przedstawia Pieśń zemsty.
Pierwsza odsłona cyklu Ostrze Erkal Grzegorza Wielgusa oczarowała mnie rozbudowanym światem, pełnym klimatycznych opisów i ciekawie skonstruowanej magii. Nic więc dziwnego, że do kontynuacji, czyli Pieśni zemsty, podchodziłam z dużym apetytem. Spodziewałam się emocji, zwrotów akcji i tej samej pisarskiej formy co poprzednio. Czy autorowi udało się sprostać moim oczekiwaniom? Przekonajcie się sami. ;)
Zemsta.
Kapitan Stauros wie już, że dochowanie wierności ideałom często oznacza sięgnięcie po broń. Do miasta rządzonego przez jego ojca zbliżają się wojska Lwicy Sagilei, lecz następca tronu musi jeszcze zniszczyć Znakodawców. Tymczasem Astris prześlizguje się między kolejnymi intrygami, choć wie, że przebywanie między młotem a kowadłem jest bardzo niebezpieczne.
Ach ten tom drugi.
Po mocnym otwarciu serii miałam nadzieję, że Pieśń zemsty podtrzyma poziom i wrzuci jeszcze wyższy bieg. No i… nie do końca. Nie zrozumcie mnie źle – ten tom nie jest zły. Po prostu nie dorównuje Pieśni pustyni, a że oczekiwania były wysokie, to i rozczarowanie trochę się wkradło.
Na szczęście sporo rzeczy wciąż działa. Zirra dalej idzie jak burza – momentami może i przynudza swoimi rozkminami, ale trudno jej odmówić determinacji. Podziwiam ją za to, że mimo wszelkich przeciwności, uparcie trzyma się swojej ścieżki. Karamis z kolei pogubił się pięknie – emocjonalnie i światopoglądowo, co wypada bardzo na plus. Astris w końcu przestaje być tylko dodatkiem i pokazuje pazur, a Stauros… no cóż, on próbuje. I to się liczy.
Relacje między bohaterami są napięte, skomplikowane i często niewygodne, ale właśnie to dodaje tej historii smaku. Nie wszystko tu gra jak z nut, ale przynajmniej nie jest nudno.
Co mnie trochę męczyło? Środek. Tempo wyraźnie siada, fabuła kręci się w kółko, a ja miałam momentami déjà vu – jakby ktoś wciąż wałkował te same problemy w nadziei, że coś z nich w końcu wyniknie. Dopiero pod koniec wszystko nabiera rumieńców i znów przypomina, za co tę serię lubię.
Podsumowując: Pieśń zemsty to solidna kontynuacja, choć nie bez zadyszki. Wciąż wciąga, nadal ma świetnych bohaterów i świat, do którego chce się wracać. Czy jest najlepsza? Nie. Czy warto ją odsłuchać/przeczytać? Zdecydowanie. A na trzeci tom czekam z tą specyficzną mieszanką ekscytacji i niepokoju – bo może być już tylko lepiej… albo ciekawiej.
No Comment! Be the first one.