Zwierzę oddające boską cześć i inne opowiadania, czyli Piaseczniki George’a R.R. Martina
Myślę, że George’a R.R. Martina nie trzeba już nikomu przedstawiać. Tak, to ten pan od smoków, intryg i notorycznego niekończenia serii. ;) Ale warto przypomnieć, że zanim zaczął budować Westeros i zabijać nam ulubionych bohaterów, napisał też sporo opowiadań. I właśnie kilka z nich wydawnictwo Zysk i S-ka zebrało ostatnio w jednej antologii, zatytułowanej Piaseczniki.
Siedem opowiadań.
Tradycyjnie jak w przypadku zbiorków opowiadań, nie będę tu zamieszczać streszczeń, ale tytuły, które możecie znaleźć w antologii, które pokazują niezwykłe bogactwo wyobraźni George’a R.R. Martina.
- Droga krzyża i smoka
- Mroźne kwiaty
- W domu robaka
- Szybki pomocnik
- Kamienne miasto
- Gwiezdna Pani
- Piaseczniki
Uboczne skutki boskich zapędów.
Piaseczniki to antologia bardzo nierówna – jedne opowiadania wciągają, inne zaliczyłabym do kategorii „średnie z tych gorszych”. Ale trzeba przyznać: tytułowy tekst to prawdziwa perełka i zdecydowanie warto się nad nim pochylić.
Zaczyna się niewinnie – Simon Kress, facet z ego napompowanym do granic absurdu, postanawia wzbogacić swoją kolekcję egzotycznych stworzeń o coś nowego. I trafia na piaseczniki – istoty przypominające skrzyżowanie mrówek, fanatycznych wyznawców i miniaturowych artystów z obsesją na punkcie architektury. Brzmi uroczo? Do czasu. Bo kiedy Kress postanawia zabawić się w boga, a empatia okazuje się dla niego równie obca, co skromność, łatwo się domyślić, że skończy się to…
Martin serwuje historię mroczną, wciągającą i zaskakująco aktualną – o władzy, kontroli i tym, co się dzieje, gdy ktoś traktuje inne istoty jak dekorację do swojego ego. Napięcie narasta, atmosfera gęstnieje, a karma wyraźnie szykuje się do odwetu.
Czy opowiadanie ma wady? Jasne – kilka by się znalazło. Ale całość działa tak dobrze, że łatwo o nich zapomnieć. A po lekturze zostaje ten znajomy, martinowski niepokój i lekkie poczucie, że może jednak warto być trochę milszym dla mniejszych od siebie.
Podsumowując: Piaseczniki to solidna antologia z wyjątkowo mocnym finałem. Dla fanów Martina – obowiązkowo. Dla reszty – dobry pretekst, żeby przekonać się, że ten pan pisał świetne teksty jeszcze zanim ktokolwiek usłyszał o Westeros.
Ha. Ja Martina lubię bardzo, czytałem na przykład “Ostatni rejs Fevre Dream”, ale po to jakoś nie sięgnąłem, choć pochwał (zwłaszcza dla samych Piaseczników) naczytałem się sporo.
Piaseczniki bardzo polecam, świetny tekst i ogólnie koncept. Pozostałe teksty – ciekawe, ale przy Piasecznikach nie miały szansy się “przebić”. ;)