Wampirzy Armageddon, czyli Magdalena Kozak i Nikt.
Nie da się ukryć, że po Renegacie – zagubiony, rozdarty, ale wciąż piekielnie skuteczny Vesper – zostawił mnie z całą masą pytań i jeszcze większym apetytem na odpowiedzi. Dlatego do trzeciego tomu pod tytułem Nikt podchodziłam z ekscytacją, licząc no to, że Magdalena Kozak zapewni mi po raz kolejny konkretną jazdę bez trzymanki, a przy okazji udzieli kilku iście krwistych odpowiedzi. ;)
Bracia Legalnej Krwi.
Po prostu Bracia Krwi? Takich tu nie ma.
Nocarze i renegaci, od wielu lat okopani na swoich ideologicznych pozycjach, bez żadnej możliwości porozumienia. Jakakolwiek zmiana jedynie słusznej linii narracji automatycznie skutkuje zmianą strony barykady.
A że gdzie dwóch się bije tam trzeci korzysta, “czynnik ludzki” staje się realnym zagrożeniem dla obu zwaśnionych stron. I już szykuje wampirzy Armageddon.
Kto zdołałby tak pokierować wydarzeniami, by oba Rody zgodnie działały przeciw wspólnemu wrogowi, jednocześnie pozostając we wzajemnym konflikcie i ani trochę nie naruszając swych zasad i przekonań?
Absolutnie Nikt.
Lord Nikt.
Początek? Klasyka gatunku. Vesper znowu siedzi gdzieś zamknięty, znowu tłucze się z własnymi myślami (i nie tylko), i znowu ktoś chce go sprzątnąć. Ale tym razem jest w tym coś bardziej gęstego, dusznego. Jakby cały świat trochę przygasł, ale jednocześnie jeszcze bardziej się napiął.
Akcja tym razem nie gna na złamanie karku, tylko sączy się powoli, jak krew z rozciętej wargi — bez pośpiechu, ale z odpowiednim ładunkiem emocji. I, o dziwo, to działa. Ten spokój daje przestrzeń na budowanie intrygi, klimat i powolne układanie klocków między frakcjami. Można wreszcie poczuć, że coś tu naprawdę się gotuje.
I wiecie co? Największym zagrożeniem wcale nie są inne wampiry. Tylko ludzie. Ci zwyczajni, śmiertelni, uzbrojeni po zęby i przekonani, że wykonują świętą misję. A jak wiadomo, fanatyzm i broń to bardzo niebezpieczne połączenie — nawet dla tych, którzy teoretycznie nie mogą zginąć.
Vesper dojrzewa. Może nie staje się od razu kandydatem na męża roku, ale przestaje miotać się bez sensu. Nadal zmęczony i poobijany, ale już z grubsza ogarnia, że przywództwo to nie tylko widowiskowe mordobicie. To też odpowiedzialność, brudne układy i – o zgrozo – polityka.
Dialogi? Nadal błyskotliwe, sarkastyczne i celne. Humor trzyma poziom, a ironia ma się świetnie. Krótko mówiąc – krwiście polecam. I już przebieram nogami na myśl o kolejnym spotkaniu z moim ulubionym wampirem.
Książkę przeczytałam w ramach wyzwania:
|
Za egzemplarz książki serdecznie dziękuję:
|
No Comment! Be the first one.