Magia wiązana supełkami, czyli Język magii Cari Thomas.
Magia i rodzinne tajemnice, to mieszanka tematów, które przyciągają mnie jak magnes. Dlatego z ciekawością sięgnęłam po debiut Cari Thomas, Język magii, żeby sprawdzić, co też wymyśliła ta młoda, brytyjska autorka i jak działa jej wyobraźnia, gdy wrzuci się ją w kotłujący się świat czarów i sekretów.
Wśród spokojnych ulic Londynu skrywa się drugie miasto przesycone czarami…
To przecież rzucona niegdyś klątwa zabiła jej rodziców i to przez nią Anna znalazła się pod opieką ciotki. To dlatego jest chroniona przed światem zaklęć i dlatego przed upływem roku ta nieznaczna moc jaką ma w sobie, zostanie w niej związana.
Anna dołączy do ciotki i pozostałych Wiążących, które uważają, że magia to grzech i że nie należy jej używać. Jednak niebawem te plany zakłócą budzące grozę przebłyski magicznego Londynu, które zwiastują nadchodzący chaos…
Harry Potter z depresją i trauma pokoleniowa. ;)
Nie wiem, kto pierwszy wpadł na pomysł, żeby magiczne moce wiązać w supełki jak sznurówki w trampkach, ale przyznam – to dość oryginalna koncepcja i zrobiła na mnie wrażenie. Punkt za kreatywność.
Szkoda tylko, że tego samego nie mogę powiedzieć o głównej bohaterce. Anna może i nie jest totalną kluchą, ale charyzmy to jej raczej nikt nie zawiązał – ani w supełek, ani luzem. Mieszka z ciotką, która najchętniej związałaby ją jak szynkę na święta i jeszcze wmówiła, że to wszystko „dla jej dobra”. I o ile na początku to napięcie faktycznie buduje klimat – mroczno, duszno, nawet trochę intrygująco – to niestety później…
…wjeżdżamy na pełnej w licealny tor młodzieżowego dramatu. Nowe koleżanki, szkolne intrygi, rozkminy w stylu: „którego by tu zaciągnąć do łóżka”. Czułam się jak stara ciotka, która już tylko wzdycha, przewraca oczami i liczy minuty do końca odcinka. Może to działa na młodszą publikę, ale mnie zaczęło boleć zmęczenie materiału.
Anna teoretycznie gra tu pierwsze skrzypce, ale wciąż wydaje się najmniej wyrazistą postacią w całej ekipie – zwłaszcza przy Effie, która zjada pół sceny samym spojrzeniem, nawet bez użycia magii.
Na szczęście później coś zaczyna się dziać – Anna wreszcie rusza głową: kombinuje z mocą, z tożsamością, zaufaniem i ogólnym sensem życia. Potencjał jest, ale brakowało mi tej przysłowiowej iskry. Jakby ktoś chciał rozpalić ogień, ale zapomniał, że zapałki mają dwie strony. Do tego akcja miejscami nie tyle płynie, co raczej się wlecze.
Czy sięgnę po kontynuację? Prawdopodobnie tak. Świat przedstawiony ma kilka ciekawych pomysłów, które aż proszą się o rozwinięcie. Wątek rodzinny, tajemnice, trochę grozy i ten lekko duszny klimat – wszystko to może jeszcze ładnie zaprocentować.
Polecam, ale raczej tym, którzy dobrze czują się w klimacie młodzieżówek z magicznym twistem, tolerują licealne dramy i nie przeszkadza im bohaterka, która chwilami wygląda, jakby sama czekała, aż coś ją popchnie do działania.
No Comment! Be the first one.