Rilla-ma-Rilla i Susan, czyli Lucy Maud Montgomery i Rilla ze Złotych Iskier.
Za każdym razem, gdy sięgam po Rillę ze Złotych Iskier (czy jak kto woli, Rillę ze Złotego Brzegu), wiem jedno – moje serce zostanie rozczłonkowane na drobne kawałeczki, emocjonalnie skopane, a potem poskładane na nowo. Wiem też, że choć świeczek na moim torcie przybywa w tempie, którego wolę nie komentować, to za rok, może dwa, znów wrócę do tej historii, żeby przeżyć wszystko od nowa. Rilla
Tym bardziej, że w najnowszym przekładzie Anny Bańkowskiej powieść Lucy Maud Montgomery nabrała nowego życia. Nie wiem, jak to możliwe, ale ta historia, którą znam już niemal na pamięć, jeszcze mocniej trafiła prosto w moje czytelnicze serducho.
Wojna.
Wkrótce do wojska zaciągają się chłopcy z Wyspy Księcia Edwarda, aby walczyć po stronie aliantów. Wśród nich są Jem Blythe i Jerry Meredith. Ta decyzja przepełnia ich rodziny dumą, ale jednocześnie zasnuwa ich codzienność cieniem ciągłego strachu. Dotychczas beztroska Rilla musi odkryć w sobie siłę i dojrzałość, żeby odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Zwłaszcza gdy trafia na noworodka, którego matka umarła przy porodzie, a ojciec wyjechał na wojnę…
Miłość, przyjaźń, odwaga i poświęcenie.
Jeśli jeszcze nie sięgnęłaś/-eś po Rillę w jakimkolwiek wydaniu, lojalnie ostrzegam: dalej mogą czaić się spojlery. Ale umówmy się – o tej książce, przesiąkniętej całą gamą emocji, nie da się pisać inaczej.
I choć mojej ukochanej rudej Anki jest tu jak na lekarstwo – ot, pojawia się gdzieś w tle – a fabuła skupia się głównie na jej córce, Rilly-ma-Rilly, z dodatkiem genialnych komentarzy niezastąpionej Susan, to uważam, że to jedna z najpiękniejszych książek Lucy Maud Montgomery.
Bo autorka nie zawahała się uderzyć w samo serce. Nie oszczędziła domu Blythe’ów, nie ochroniła go przed wojenną tragedią, a w końcu odebrała im ukochanego syna. Pokazała, że żadna kanadyjska rodzina nie wyszła z I wojny światowej bez ran – tych widocznych i tych, które zostają na duszy na zawsze.
A jednak ta historia nie tonie w smutku. Dzięki Rilli, Susan i reszcie bohaterów widzimy, jak wiele potrafi zdziałać miłość, jak małe społeczności wspierały swoich chłopców za oceanem i jak wielką rolę odgrywała odwaga. Bo każdy, niezależnie od tego, czy wyruszył na front, musiał znaleźć w sobie siłę, by żyć dalej – czasem szyjąc skarpety, czasem opiekując się porzuconym dzieckiem, a czasem stojąc na dworcu, czekając na kogoś, kto może już nigdy nie wróci…
Tak, Piątek, wierny pies, który niczym Hachiko wyczekiwał swojego pana, to scena, która rozbija serce na kawałki. A jeśli komuś w tym miejscu nie zaszkliły się oczy, to chyba ma je z kamienia.
I wreszcie – Rilla. Jej przemiana z trzpiotki, której największym zmartwieniem były suknie i pantofelki, w młodą kobietę, która dojrzewa w cieniu wojny, to jeden z najmocniejszych wątków tej powieści. Czy można przejść przez piekło i pozostać tą samą osobą? Montgomery udowadnia, że nie.
Rilla ze Złotych Iskier Lucy Maud Montgomery to książka, która chwyta za serce, wzrusza i zostaje w myślach na długo.
Polecam gorąco!
O tak, pamiętam, że mnie też ta część serii poruszyła. I miałam podobne odczucia, że autorka nie oszczędzała bohaterów, a jednocześnie nawet gdy nadzieja nieco przygasa to hart ducha postaci nie pozwala jej całkiem zgasnąć.
Kocham. Przepięknie napisałaś o tej książce. A nowy przekład jest super.
Dzięki :)
I tak nowy przekład, to miód na moje serduszko, a do tego jeszcze cała seria została cudownie wydana. :D