Prawdziwy bohater i Sztuka proroctwa Wesley’a Chu.
Uwielbiam klasyczne motywy fantasy, a jak dorzucimy do tego chińskie sztuki walki, to już w ogóle jestem kupiona. Więc kiedy Wydawnictwo Zysk i S-ka wypuściło Sztukę proroctwa Wesley’a Chu, nie miałam innego wyjścia – musiałam sprawdzić, jak autor namieszał w dobrze znanym schemacie bohatera – wybrańca.
Wybraniec.
Jednak los postanowił napisać inną opowieść. Gdy proroctwo zawodzi, a sam Jian musi uciekać przed przeznaczeniem, zaczyna się prawdziwa podróż – pełna nieoczekiwanych zwrotów i niezwykłych postaci, które spotka na swej drodze. Taishi, legendarna mistrzyni sztuk walki, sądziła, że jej dni chwały dawno minęły. Sali, lojalna wojowniczka, staje przed dylematem dochowania wierności wobec przywódcy, który odszedł. I wreszcie Qisami, szalona zabójczyni, dla której odbieranie życia jest nie tyle koniecznością, co przyjemnością.
W obliczu zdrady, chaosu i własnych wątpliwości Wen Jian będzie musiał odnaleźć w sobie siłę, by stać się kimś, w kogo już nikt – nawet on sam – nie wierzy. Prawdziwym bohaterem.
Taishi.
Po przeczytaniu wstępniaka nastawiłam się na klasyczną historię o Wybrańcu, który ocali świat. Wiecie, wielkie przeznaczenie, niezłomne serce, bla bla bla… No i faktycznie, w Sztuce proroctwa Wesley’a Chu Wybraniec się znalazł, ale – o zgrozo – był zadufanym w sobie dzieciakiem, który bardziej niż na ratowaniu świata skupiał się na karmieniu swojego ego pochlebstwami mistrzów. A przy okazji, wbrew legendom, choć miał talent, to używał go jak szkolny kujon – mechanicznie, bez zrozumienia i bez krzty własnej inicjatywy. Jego przeznaczenie? Poszło się… no, gdzieś tam.
I wtedy wchodzi ona, cała na biało (a raczej na bojowo) – Taishi! Starsza pani, która mogłaby obić tyłki wszystkim wojownikom w promieniu pięciu krain, a przy tym ma więcej charyzmy niż cały panteon męskich bohaterów fantasy razem wzięty. To właśnie ona ratuje nie tylko honor Jiana, ale też całą tę historię. Jest tak genialna, że nie da się jej nie uwielbiać. A Jian? Cóż, powoli, bardzo powoli, zaczyna ogarniać rzeczywistość i przestaje być tym bezżółtkowym jajkiem, którym był na początku.
Ale nie tylko Taishi błyszczy w tej opowieści! Mamy jeszcze dwie świetne bohaterki – Sali, wybraną na Wolę Chana, oraz Qisami, szaloną zabójczynię. Obie mają niesamowitą charyzmę, ale niestety przy Taishi mogą być jedynie tłem.
Co jeszcze? Świetnie wykreowany świat, który łączy fantasy i chińskie sztuki walki, które są absolutnym majstersztykiem. Ale… (bo przecież zawsze jest jakieś „ale” ) – niektóre wątki wloką się niczym babcine opowieści przy herbatce, a zakończenie robi unik zamiast dać konkretne rozwiązania.
Mimo to – bawiłam się świetnie, parę razy szczerze się uśmiałam, a Taishi skradła moje serce. Czekam na więcej i coś mi mówi, że Jian w kolejnym tomie może wreszcie przestanie być bezżółtkowym jajkiem, a stanie się prawdziwym bohaterem – wybrańcem.
Polecam!
No Comment! Be the first one.