Silmarillion. Edycja specjalna z ilustracjami autora J.R.R. Tolkien
Nie jest tajemnicą, że mam na punkcie twórczości Tolkiena lekkiego (albo i konkretnego) bzika. Regularnie wracam do jego książek, jak hobbit do drugiego śniadania, więc każda nowa edycja to dla mnie święto porównywalne z ucztą w Rivendell.
A teraz? Teraz to już w ogóle czysta rozpusta! Wydawnictwo Zysk i S-ka nie tylko sukcesywnie wydaje Historię Śródziemia i dodatki, ale dorzuciło jeszcze nową edycję Silmarillionu – i to w przepięknej szacie graficznej, z ilustracjami samego Tolkiena. No czy może być lepiej? (Spoiler alert: nie może ).
O czym ten cały Silmarillion jest…
Silmarillion opowiada historię buntu Fëanora i jego sprzymierzeńców przeciwko bogom, ich wygnania z Valinoru i powrotu do Śródziemia oraz stoczonej przez Elfy Wysokiego Rodu wojny z Nieprzyjacielem. Książkę wypełniają legendy o Ainurach, Valarach, upadku Númenoru i Pierścieniu Władzy. Razem składają się one na niepowtarzalny obraz dziejów Śródziemia od Muzyki Ainurów, z której zrodził się świat, aż do końca Trzeciej Ery, gdy powiernicy Pierścienia odpłynęli z Szarej Przystani…
Dla fanów.
Silmarillion to zdecydowanie nie jest książka „do poduszki”, którą można sobie lekko, łatwo i przyjemnie przekartkować przed snem. Oj nie. To tytuł dla prawdziwych tolkienowskich wyjadaczy, a dla przeciętnego Kowalskiego może się okazać zlepkiem trudnych nazw, opisów rodowodów i innych „dziwnych bzdur”, które mogą tylko utrudnić życie.
Dlatego nie będę się tu rozwodzić nad treścią – jeśli ktoś jest zainteresowany, to wstęp oraz list Tolkiena do Miltona Waldmana z 1951 roku pięknie wszystko tłumaczą. A jeśli już odważycie się sięgnąć po sam Silmarillion (co oczywiście gorąco polecam), odkryjecie nie tylko zbiór epickich opowieści i szczegółowych drzew genealogicznych, ale też kawał historii samego Tolkiena i jego walki o wydanie tej książki.
Ale wróćmy do moich „ochów i achów” nad wydaniem, bo jest się nad czym zachwycać!
Po pierwsze – mapy. Absolutne cudo! Nieodłączny kompan mojej lektury – miałam je cały czas otwarte, by nie pogubić się w tolkienowskim wszechświecie. :D
Po drugie – ilustracje. I to nie byle jakie, bo autorstwa samego Tolkiena! No wiedziałam, że facet miał talent do pisania, ale jego wizje Śródziemia przeniesione na papier to już poziom mistrzowski.
Po trzecie – szczegóły wydania. Każdy rozdział zaczyna się od subtelnych, kolorowych grafik, które dodają całości klimatu. Do tego piękna obwoluta, starannie zaprojektowane drzewa genealogiczne i barwione brzegi stron… No Tolkienowski bibliofil nie mógłby wymarzyć sobie lepszego prezentu!
Podsumowując – czysta rozkosz dla oka i duszy. Jeśli kochacie Tolkiena, a Władca Pierścieni to dla Was za mało, to ta edycja Silmarillionu powinna natychmiast trafić na Waszą półkę. I nie będę ukrywać – to również idealny prezent dla każdego szanującego się fana Śródziemia!
No Comment! Be the first one.