Cyborg z ludzką twarzą, czyli Michał Gołkowski i Mykoła.
Lubię uniwersum SybirPunka i oczywiście charakterystyczny, wyrazisty i mocno sarkastyczny styl Michała Gołkowskiego. Dlatego wraz z Mykołą zafundowałam sobie nostalgiczną podróż do NeoSybirska, by sprawdzić, czy autor spełnił obietnicę i wyjaśnił historię tytułowego Mykoły. Mykoła
Mykoła.
W NeoSybirsku uczył się też, jak stać się dobrym człowiekiem. Tak bardzo to nie wyszło, ale wina zawsze jest przecież po stronie tego drugiego.
Scenografia wygląda następująco. Trasa NeoSybirsk-Barnał: trzy samochody, kilka trupów, ślady krwi. Mykoła, cyborg, któremu los rzucił w ramiona… dziewczynkę. I choć niewiele go dzieci interesują, Mykoła zawodowiec czuje, że jego obowiązkiem jest zapewnienie jej bezpieczeństwa. Bo gdzieś w tej cywilizacji skleconej na sznurek i szmatę jest ktoś, kto poświęci wiele, aby ją zdobyć. Nie wszystko na świecie daje wynik zgodny z logiką i obliczeniami.
Czasem plany skutecznie zmienia ci ktoś inny.
Mykoła wrócił!
I co? I za mało Mykoły w Mykole! Spodziewałam się wielkiego cyberpunkowego boom, a dostałam… no, powiedzmy, że bardziej DLC niż pełnoprawny sequel.
Ale zaraz, nie zrozumcie mnie źle – nadal jest tu sporo tego, za co kocham SybirPunk.
Strzelaniny? Są. Sarkastyczne dialogi? Jak najbardziej. Bohaterowie z zasadami (choć czasem dość elastycznymi)? Oczywiście. Tylko, no właśnie, Mykoła – ten cyborg o manierach lepszych niż większość ludzi – jakby trochę w cieniu i jakby jego historia nie została do końca dobrze przedstawiona.
Fabuła to jazda bez trzymanki – zaczynamy od ucieczki, dorzucamy sierżanta, kaprala i tajemniczą dziewczynkę, a potem już tylko trup ściele się gęsto. Szkoda tylko, że zamiast głębokich rozważań o człowieczeństwie, dostajemy trochę losową rozwałkę.
Ale czy bawiłam się dobrze? Pewnie! Czy chciałam więcej? Zdecydowanie! Tylko może następnym razem… więcej Mykoły w Mykole, co? ;)
Polecam, ale SybirPunk vol 1-3 lepiej znać – inaczej ominie was połowa zabawy!
No Comment! Be the first one.