Inni i Wszystkie te światy, czyli trzecie spotkanie z Bobami Dennisa E. Taylora.
Od mojego pierwszego spotkania z Bobami – a właściwie z Bobem – zauroczyłam się ich humorem, charyzmą i niezwykłym konceptem. Teraz, sięgając po trzecią odsłonę cyklu pod tytułem Wszystkie te światy, nie mogę się doczekać, jak rozwiąże się sprawa Innych, jakie wyzwania przyniesie kolonizacja planet i co słychać u pierwszego Boba oraz Archimedesa!
Być świadomym statkiem kosmicznym – to powinna być niezła zabawa.
Rany po pierwszym starciu z Innymi jeszcze się nie zagoiły, a już stoją przed perspektywą decydującej bitwy mającej uratować Ziemię i kolonie. Bobowie są jednak mniej zdyscyplinowani niż stado kotów i niektórzy co młodsi bardziej interesują się własnymi lokalnymi problemami niż pokonaniem innych.
Wybawienie może jednak przyjść z niespodziewanej strony. Dwójka Bobów ósmej generacji znalazła coś w otwartej przestrzeni międzygwiezdnej. Coś, co wystarczy, aby uratować Ziemię i być może całą ludzkość. Aby tylko dowieźć to do Układu Słonecznego przed dotarciem Innych.
Więcej filozofowania, mniej akcji.
Trzeci tom Bobiverse może i nie miał tego „powera”, co poprzednie, ale nadal dostarczył mi sporo frajdy i satysfakcji.
Widać, że tym razem autor postanowił „zdjąć nogę z gazu” i skupił się na bardziej filozoficznych wątkach. Bobowie, zmęczeni ciągłym ratowaniem ludzkości (która, bądźmy szczerzy, jest raczej roszczeniowa niż wdzięczna), zaczynają marzyć o zrobieniu czegoś dla siebie. Tylko że groźba ataku Innych nadal wisi w powietrzu, więc nie mogą sobie pozwolić na pełne rozprężenie.
Na szczęście „załatwienie sprawy Innych”, nie zdominowało w pełni tego odcinka.
Bardzo mocnym, emocjonalnym akcentem okazał się też wątek Deltan, których rozwój porusza i daje sporo do myślenia. Zaś relacja Archimedesa z Bobem, to nie tylko przyjaźń, a wręcz partnerstwo, które autentycznie porusza.
W tej odsłonie pojawiają się też pytania o człowieczeństwo i cybernetyczną nieśmiertelność, które nawet po zamknięciu książki kołaczą się w mojej głowie. Czy chciałabym zostać wiecznym Bobem?
A skoro zaczęłam od Innych, to na nich skończę. Nie da się ukryć, że ich obecność napędzała działania Bobów, ale finał konfliktu… cóż, wypadł chaotycznie i blado, jakby autor sam nie do końca wiedział, jak zamknąć ten wątek.
Podsumowując: Wszystkie te światy Dennisa E. Taylora może nie błyszczą tak jasno jak wcześniejsze odcinki, ale to wciąż solidne sci-fi z sercem i ciekawymi pomysłami.
Polecam szczególnie fanom i miłośnikom sci-fi!
No Comment! Be the first one.