Rozpoczyna się starcie o przyszłość korony, czyli Odrodzone królestwo Elżbiety Cherezińskiej.
Poprzednie tomy Odrodzonego królestwa wciągnęły mnie bez reszty – historyczne fakty splecione z literacką wyobraźnią zrobiły na mnie ogromne wrażenie. Postacie były pełnokrwiste, emocjonalne, a często pełne sprzeczności, co tylko dodawało im realizmu. Tło wydarzeń? Malownicze i dopracowane w najdrobniejszych szczegółach. Cherezińska oddała ducha epoki z takim rozmachem, że historia Łokietka i Polski przestała być jedynie opowieścią – stała się przeżyciem.
Przede mną wielki finał – Odrodzone królestwo. To tu wszystkie wątki mają się zbiec, a walka o jedność i przyszłość Polski zyska nowy, jeszcze bardziej epicki wymiar. Nie mogę się doczekać, by sprawdzić, jak Cherezińska zamknęła tę niesamowitą historię!
Stary król rusza na swą największą wojnę.
W tym samym czasie w Malborku toczy się zażarta walka o wizję Zakonu. Wielki mistrz zostaje zamordowany, a jego następca kończy politykę ugody. Wystawia przeciw Polakom wielką armię.
Król Jan Luksemburski hołduje Śląsk, z rozmachem zdobywa północną Italię i wzmocniony sukcesami zwraca wzrok na Królestwo Polskie. Nowy mistrz proponuje mu coś więcej niż sojusz – rozbiór Królestwa. Rikissa decyduje się na ryzykowną grę.
Płoną miasta, wsie i katedry. Wojownicy Trzygłowa tańczą na ołtarzach kościołów. W wielkiej wojnie każdy dzień jest nieprzewidywalny, nawet ostateczna bitwa do której pod Płowcami stają Zakon i Królestwo.
Epickie zakończenie.
Odrodzone Królestwo to książka, która porwała mnie od pierwszych stron i nie chciała puścić, aż do samego końca. Cherezińska maluje historię tak żywą, że Władysław Łokietek i jego czasy przestają być tylko faktami z podręcznika. Ja naprawdę poczułam, jakbym tam była – wśród średniowiecznych lasów, na królewskich dworach i w zgiełku bitew.
Uwielbiam, jak autorka łączy historyczną dokładność z odrobiną magii. Fikcyjne postacie, takie jak Borutka czy Hunka, wplatają się w opowieść z taką naturalnością, że trudno ich nie pokochać. Ostatni rozdział, Nawa Królów, rozłożył mnie na łopatki – to prawdziwe literackie arcydzieło.
Czytałam tę książkę z wypiekami na twarzy i napawałam każdą przeczytaną stroną.
Teraz czuję coś, co chyba można nazwać kacem książkowym. Elżbieto Cherezińska, błagam, pisz dalej – ja, my, czytelnicy, nie mamy dość!
No Comment! Be the first one.