Powrót do domu, czyli Sztejer. Gdzie miecze poniosą Roberta Forysia.
Sztejer w Wino, kobiety i śmierć zadowolił postapokaliptyczną i ironiczną część mojej czytelniczej duszyczki, dlatego postanowiłam wyruszyć z nim w podróż do domu w Sztejer. Gdzie miecze poniosą Roberta Forysia.
Żywy bądź martwy…
Czary, fałszywe wiedźmy, zaprzysiężeni bracia, srebro i krew. Chciwość, która prowadzi do zbrodni. Nazywam się Vincent Sztejer i zabijam dla srebra. Zapraszam was w kolejną podróż.
Dwie opowieści.
Nie będę ukrywać – moje kolejne spotkanie z Panem Vincentem Sztejerem nie należało do kategorii super udanych.
Owszem, opowiadania były „poprawne”. Akcja trzymała tempo, nie brakowało ciekawych zwrotów akcji, a wątki takie jak polowanie na czarownice czy korupcja zakonników dobrze ukazały brutalność tego świata. Problem w tym, że te historie niczym mnie nie zaskoczyły. Całość zaś sprawiała wrażenie takiego trochę „odgrzewanego kotleta”.
Co do samego Vincenta – cóż, jako bohater w tej odsłonie nie rozwinął skrzydeł. Nie pokazał nic nowego, a momentami wręcz wydawał się być tylko tłem dla wydarzeń.
Mimo to wydaje mi się, że książka pod kątem rozrywkowym wypadła całkiem nieźle. Czyta się ją szybko i bez większego wysiłku. Duża dawka czarnego humoru i solidna porcja mordobicia dostarczyły mi odpowiednią ilość frajdy, przynajmniej na chwilę. ;)
Dlatego, jeżeli lubicie literaturę pełną akcji, krwi, ironii i nie przeszkadza Wam dość stereotypowe przedstawianie kobiet, jako narzędzi, Sztejer. Gdzie miecze poniosą Roberta Forysia powinien przypaść Wam do gustu.
Polecam szczególnie fanom fantastyki postapokaliptycznej i tych klimatów!
No Comment! Be the first one.