Kruche nici mocy Victorii Schwab, czyli wracam do Czerwonego i Białego Londynu.
W 2019 roku Victoria Schwab zaprosiła mnie do Czerwonego, Białego i Szarego Londyn w trylogii Odcienie magii. Choć seria miała swoje wzloty i upadki, urzekła mnie niebanalnie wykreowanym światem i fascynującą wizją magii. Dlatego bez wahania przyjęłam zaproszenie do ponownego zanurzenia się w tej rzeczywistości – tym razem za sprawą książki Kruche nici mocy, która otwiera nową serię, Threads of Power.
Znikanie magii.
Kiedyś istniały cztery światy emanujące magiczną mocą i połączone jednym miastem – Londynem. Jednak siedem lat temu drzwi między światami zostały zapieczętowane i tylko nieliczni antari – najpotężniejsi magowie – mogli je otwierać.
Czerwonym Londynem rządzi teraz Rhy Maresh, jednak magia jego imperium słabnie, a w mieście wrze od spisków i intryg. Na tronie Białego Londynu zasiada Kosika, młoda antari fanatycznie oddana pamięci Hollanda Vosijka, której religijny zapał może doprowadzić miasto do katastrofy.
Tymczasem Tes, dziewczyna obdarzona talentem naprawiania zepsutych mechanizmów, wchodzi w posiadanie urządzenia, które może odmienić los wszystkich czterech światów.
Starzy znajomi.
Potrzebowałam dobrej chwili, żeby podczas czytania „wskoczyć na właściwe tory” i przypomnieć sobie kilka faktów dotyczących Londynów.
I moją pierwszą myślą w trackie czytania było to, iż autorka dalej ma to coś, co pozwala jej tworzyć niezwykle fascynujące, wręcz plastyczne światy, w których magia przenika się z codziennością, a polityczne knowania w umiejętny sposób nakręcają akcję i dodają jej odpowiedniego poziomu dreszczyku.
Jeśli chodzi o bohaterów, mamy tu całkiem sporo świeżej krwi – Kosika i Tes to postacie z potencjałem, które zdecydowanie zapadają w pamięć. Ale nie ukrywam, że największą radość sprawiło mi spotkanie ze starą gwardią – Kellem, Alucardem, Rhy i panną Bard. Tylko… no właśnie. Tutaj pojawia się mój mały zgrzyt. O ile miło było ich znowu „zobaczyć”, to wydaje mi się, że dostali trochę za dużo „czasu antenowego”. Przez co miałam wrażenie, iż autorka tylko „lekko uchyliła drzwi” i do tego „zamknęła okno”, przez co zabrakło mi takiego mocnego powiewu świeżości.
Wyświetl ten post na Instagramie
Trochę drażniły mnie też liczne retrospekcje. Rozumiem, że miały wypełnić luki fabularne i nadać kontekst, ale w pewnym momencie czułam, jakbym bardziej grzebała w przeszłości niż uczestniczyła w bieżących wydarzeniach. Problem zanikania magii – który powinien być kluczowy – momentami schodził na dalszy plan.
Mimo wszystko książkę czytało się świetnie, bo Schwab ma ten lekki, wciągający styl, który sprawia, że paluch sam klikał w czytnik i przewracał strony. Trzeba tylko uważać na te spokojniejsze momenty, żeby nie przeoczyć ważnych detali.
Podsumowując: Kruche nici mocy Victorii Schwab to solidna dawka fantastyki – z magią, odwagą, przyjaźnią i walką w obliczu chaosu. Fani Odcieni magii będą w swoim żywiole, a nowi czytelnicy też mogą znaleźć tu coś dla siebie. Polecam!
No Comment! Be the first one.