Zły omen i Tapczan, czyli Necrovet. Radiografia bytów nadprzyrodzonych Joanny W. Gajzler.
Lecznica Necrovet Joanny W. Gajzler Merlinowi nie straszna, dlatego ponownie zaciągnął mnie na wizytę kontrolną. Tym razem, aby przekonać się, jak funkcjonuje tajemnicza Radiografia bytów nadprzyrodzonych.
Florka i Bastian na wakacjach.
Jesień w Zrębkach jest deszczowa i nieco ponura, a okoliczności natury magicznej i zwierzęcej tylko pogłębiają niewesoły nastrój. Jakaś tajemnicza istota rozkopuje groby, cioci Teresce ukazuje się zły omen, ktoś postrzelił ptaka zwiastującego szczęście.
Brakuje tylko opętania…
Na drodze bohaterów ponownie staje wiele magicznych stworzeń, nawet w niespodziewanych miejscach i podczas urlopu – w tym rozkoszny psianiołek Puder, królik Tapczan i tajemnicza ilomba. Teraz jednak, u progu Halloween, gdy zasłona między światami staje się cieńsza, do gabinetu weterynaryjnego doktor Izabeli Pokot i na spokojne wiejskie uliczki trafiają istoty, które w naszej rzeczywistości raczej kryją się w cieniu. Trudno w takich warunkach zachować zimną krew. I prawdziwą radość z życia.
A do tego Florkę kusi, by pracę techniczki weterynaryjnej o coś uzupełnić, odkrywa bowiem w sobie niespodziewany talent. Jesteście ciekawi, dokąd ją to doprowadzi?
5 lat życia za królika?
Zacznę od tego, że mogłabym właściwie skopiować większość mojej poprzedniej notki dotyczącej leczenia drakonidów. ;) Największą radość podczas czytania Radiografii bytów nadprzyrodzonych sprawia mi bowiem odkrywanie nowych, magicznych stworzeń — takich jak ilomba czy parandrus — oraz każdego, nawet najmniejszego opisu ich leczenia.
W innych aspektach powiedziałabym, że jest stabilnie. Florka odkrywa w sobie nowe umiejętności, Bastian próbuje być romantyczny, a doktor Pokot w końcu zostawia młodych samych sobie, wyruszając na konferencję. Pojawia się też więcej magii i odrobina mistycyzmu, co dodaje smaczku całej historii.
Choć powieść może „gór nie przenosi”, to jednak czyta się ją przyjemnie. Wątek romantyczny nie jest nachalny, a magiczne zwierzątka wciąż stanowią największą wartość dodaną serii. Jedyną rzeczą, która zaczyna mnie nieco irytować, jest ciągłe podkreślanie problemów psychicznych. Rozumiem, że to ważny temat, ale gdy pojawia się w niemal każdym zdaniu, zaczyna tracić na swojej doniosłości. Dodatkowo, trochę „pokręciłam nosem” na oddanie przez Florkę pięciu lat życia za królika, a w mojej głowie pojawiło się pytanie: „serio?”
Mimo tych drobnostek seria mi się podoba i jak tylko na rynku pojawi się tom czwarty, z chęcią wrócę do Lecznicy Necrovet poznać jej nowych pacjentów.
No Comment! Be the first one.