Deltanie i Inni, czyli Gdyż jest nas wielu i Dennis E. Taylor.
Dzięki zeszłorocznemu przestrzeniowemu (#przestrzeniowewyzwaniescifi) wyzwaniu koniecznie napoczęłam Bobiversum. I przyznaję, że po odłożeniu książki na półkę pomyślałam, że powinnam za chłopaka/chłopaków wziąć się wcześniej. Niestety nie poszłam od razu za ciosem i dopiero po roku z okładem dorwałam się do kolejnej odsłony cyklu Denissa E. Taylora pod tytułem Gdyż jest nas wielu i znowu zadziorny, kosmiczny uśmieszek pojawił się na mojej twarzy.
Bobów wielu.
Bob i jego kopie od czterdziestu lat rozprzestrzeniają się po gwiazdach wokół Ziemi w poszukiwaniu planet nadających się do zamieszkania. Ale to jedyny element pierwotnego planu, który przetrwał. W wyniku ogólnoukładowej wojny zginęło 99,9% ludzkości a Ziemia powoli przestaje nadawać się do życia wskutek nuklearnej zimy. Radykalna grupa terrorystyczna pragnie wykończyć resztkę ludzi; brazylijskie sondy wciąż czają się w kosmosie i nadal próbują wysadzić wszelką konkurencję. A do tego Bobowie odkryli podbijający kosmos gatunek istot, które wszelkie inne życie uznają za pożywienie.
Bob opuszczał Ziemię licząc na życie pełne eksploracji i błogiej samotności. A został bogiem z nieba dla pewnego pierwotnego gatunku, jedyną nadzieją na znalezienie ludzkości nowego domu oraz być może jedyną siłą, która może zapobiec pożarciu wszelkiego życia w poznanym kosmosie.
Bob, Marvin, Riker i spółka.
Jest trochę inaczej niż w poprzednim odcinku, ale też jest git. ;)
Szczególnie, iż akcja skupia się teraz na eksploracji kosmosu i rozwoju Bobów oraz światów.
Świetnie obserwuje się, jak Bob i jego kopie ewoluują, a każdy kolejny klon nabiera własnej, unikalnej osobowości. Dzięki temu możemy z uśmiechem śledzić subtelnie rozwijający się wątek romantyczny między AI a człowiekiem, a także znacznie poważniejszy wątek depresji, który po traumatycznych wydarzeniach staje się udziałem jednej z kopii.
Oczywiście książka nie tylko Bobami, ze świetnym poczuciem humoru i dystansem do siebie stoi. :D
Wątek kolonizacji i eksploracji nowych planet przez Rikera i jego klony świetnie ukazuje nie tylko problemy związane z przystosowaniem ludzi do nowych światów, ale również podstawowe ludzkie potrzeby i wyzwania.
Z kolei obserwacja Deltan przez pierwszego Boba (Bawbe) pokazuje, że czasami „dzieciom” trzeba dać przestrzeń, by popełniały własne błędy. Nadopiekuńczość, choć w wielu przypadkach zrozumiała, może hamować ich rozwój i prowadzić do katastrofy.
Na deser mamy najbardziej bojowy wątek — Innych. Nowa, zaawansowana rasa, z którą zetknęli się Bob, Marvin, Riker i spółka, wprowadza ciekawy element do fabuły. Chłopaki muszą wysilić swoje matryce, aby znaleźć sposób na pokonanie tej potężniejszej, zaskakująco „zbudowanej” kosmicznej rasy. To daje nam kilka świetnych rozwiązań, dynamiczne potyczki i emocjonujące kosmiczne starcia.
Podsumowując, Gdyż jest nas wielu Dennisa E. Taylora to świetna, a wręcz lekka dawka science fiction. Pełna humoru, ciekawych rozwiązań, kosmicznej eksploracji i oczywiście epickich bitew. Dla mnie – rewelacja, którą polecam gorąco nie tylko fanom sci-fi!
Bardzo fajny cykl. Trójka jest jeszcze lepsza. Czwórka trochę spowalnia, ale w piątce historia dopiero nabiera tempa i rozmachu. I zostawiona szeroka brama do kolejnych części.
W PL na razie stanęło na 4 tomach, jestem ciekawa, kiedy Mag pokusi się o tom 5.
Piątka wyszła całkiem niedawno, pewnie chwilę zejdzie zanim pojawi się wydanie po polsku.
Jestem ciekawa ile nam przyjdzie na nie czekać. ;)