Antykwariat pod salamandrą, czyli pierwsze spotkanie z Januszem Magnuszewskim.
Rudnicki i Samarin stali się w swoim czasie jednymi z moich ulubionych bohaterów. Dlatego na wieść o tym, że Adam Przechrzta szykuje coś nowego, ucieszyłam się jak mały piesek na widok swojej ulubionej piłeczki. I z ogromną przyjemnością, szeroko otworzyłam drzwi Antykwariatu pod Salamandrą, by poznać gwiazdę serii Mons Viridis Magicus, czyli tajemniczego Janusza Magnuszewskiego. ;)
Magia i warzenie piwa.
Zielona Góra – miasto winnic, starych kamienic i spokoju. Oraz magicznych portali, wojen klanowych i krwawych rozgrywek między magami.
Życie Janusza Magnuszewskiego toczyło się spokojnie i przewidywalnie.
Śmierć ojca zmienia wszystko. Żałoba jeszcze się nie kończy, gdy na głowę Janusza spada cała lawina wieści, które wywracają jego rzeczywistość do góry nogami.
Ojciec był magiem, jego śmierć wcale nie była wypadkiem, a piwnice antykwariatu skrywają tajemnice. Fascynujące i całkowicie śmiercionośne. Do magicznego (a jakże!) mieszkania Magnuszewskiego wprowadza się zupełnie obca kobieta, a on sam rozpoczyna karierę maga bojowego.
Inkantacje, portale i Wysoka rada.
Może Januszek nie ma takiej chemii jak Rudnicki, ale ma w sobie tę odrobinę magii, która potrafi przyciągać. ;)
No dobra, może dopiero odkrywa w sobie tę magię, dlatego nie oczarował mnie swoimi wdziękami już od samych drzwi, ale za to trzema mu przyznać, że piwo warzy przednie. ;)
Od samego Januszka jednak odchodząc, seria Mons Viridis Magicus zapowiada się soczyście. Świat magii wykreowany przez autora, jest bogaty nie tylko we własne prawa, ale także mocno ustrukturyzowany i posiada własną walutę.
Akcja, która w odróżnieniu od Materia Prima czy Materia secunda, dzieje się współcześnie i przypomina mi odrobinę grę komputerową z questami. Nie można się jednak przy niej nudzić (choć zadaniowość rządzi się swoimi prawami), a rozwiązywanie nowych zagadek, przeplatane licznymi magicznymi pojedynkami i nabijaniem kolejnych leveli magicznych umiejętności w Głębokim Świecie, ma swój urok.
Zapowiada się więc kolejny fajny, magiczny cykl, z bohaterem, który nad swoim urokiem musi jeszcze odrobinę popracować (do Rudnickiego, to jednak Januszkowi sporo brakuje ;)), ale za to z fajnie wykreowaną magiczną społecznością i wszędobylskimi demonami czy innymi czarownicami.
Polecam i już czekam na więcej. :)
To mnie zainteresowałaś :)
Czy trzeba skończyć Materia Secunda, aby wziąć się za tę książkę, czy można czytać zupełnie obok :) Pytam, bo nie jestem pewien, czy jest tutaj jakikolwiek związek z seriami „Materia…”.
Spokojnie możesz brać, bo to jest inny świat, inny bohater, inna historia i żadnych związków z Materia nie posiada :D