Alchemia, wampiry i Kuzynki Andrzeja Pilipiuka.
Kuzynki Andrzeja Pilipiuka trafiły do mnie przypadkiem w 2020 roku, gdy przeglądając wyprzedażowy kosz w jednym z marketów, natknęłam się na prawie kompletną serię. Pomyślałam: „Biorę!” i od tego momentu seria, zamiast być czytana, tylko zbierała kurz na półce. W końcu jednak stwierdziłam, że to jest właśnie ten czas, kiedy powinnam zapoznać się ze pannami Kruszewskimi. ;)
Katarzyna i Stanisława Kruszewskie.
Lekkie czytadełko.
Mogłabym podsumować książkę jednym zdaniem: sympatyczne czytadełko.
Właśnie tego od tej pozycji oczekiwałam — lekkiej lektury, która pozwoli mi nacieszyć się nieco innym obrazem wampira i poszukać legendarnego kamienia filozoficznego, który wydłuża życie naszym bohaterkom.
A skoro już o bohaterkach mowa, to chociaż wszystkie trzy panny (Katarzyna i Stanisława Kruszewskie oraz Monika Stiepankovic) są bardzo sympatyczne i dość fajnie wykreowane, to jednak raziło mnie w nich to, że ich cechy charakteru zostały mocno spięte z „nastoletnim” wyglądem. Jakby lata, które przeżyły, nie miały wpływu na rozwój ich osobowości.
Poza tym małym zgrzytem autor zgrabnie połączył współczesność z wątkiem fantastycznym, a jego lekkie pióro sprawiło, że powieść przyjemnie się „wciągało” i odkrywało się poszczególne tajemnice.
Polecam do czytania na lekko!
Książkę przeczytałam w ramach wyzwania:
#polskafantastykafajnajest

Czytałem dawno, dawno temu. Podobało mi się, o ile pamiętam, choć szczegółów już nie kojarzę.
Bo to jest książka z kategorii fajna, lekka do czytania. Za miesiąc zapomnisz, co w niej dokładnie było. ;)