Wezwijcie moje dzieci, czyli zakończenie trylogii Wilcza dolina Marty Krajewskiej.
Pierwszy tom trylogii Wilcza dolina Marty Krajewskiej odrobinę rozczarował mnie formą i postacią głównej bohaterki. Drugi tom pokazał, że te nieśmiałe podrygi, które obserwowałam w Idź i czekaj mrozów, to była tylko cicha przygrywka do tańca, który zapodał właściwy rytm w tomie drugim, a zakończył się energicznie i z przytupem w ostatnim tomie trylogii pod tytułem Wezwijcie moje dzieci.
Przepowiednia.
Alasa coraz bardziej interesuje się zdziwaczałym Irkem. Dawno temu wywieszczyła, że kiedyś pomoże mężczyźnie odnaleźć spokój, a potem wrócą wilkarzy. W miarę jak wieszczka i bartnik zbliżają się do siebie, czas przepowiedni nieuchronnie zaczyna się wypełniać.
Koniec z efektem WOW i przytupem.
Nieważne, jak zaczynasz, ważne, jak kończysz.
Mam wrażenie, że dokładnie te słowa wzięła sobie do serca Marta Krajewska przy pisaniu Wilczej doliny. Gdyż po odsłuchaniu ostatniego tomu trylogii, mogę tylko pokłonić się nisko i zacząć bić brawo autorce.
Od pierwszej minuty audiobooka notabene czytanego genialnie przez Emilię Strzelecką (tu też ukłon), przechodziły mnie ciary po plecach i przechodziłam prawdziwą huśtawkę nastrojów.
Zastanawiałam się do się stało pomiędzy DaWernem i Opiekunką, a także rozmyślałam nad tym, jaką rolę w całej kabale rozegra Wiedźma. Wkurzałam się na niektóre decyzje Vendy. Nie rozumiałam momentami jej postępowania względem swojej uczennicy. Miałam jej za złe, to całe buńczuczne zachowanie, ale przy tym kibicowałam, by nie poddawała się marazmowi i słabości.
Ponadto dopingowałam młodym, ledwo co poznanym, mieszkańcom wioski (szczególnie młodej Chmurniczce), którzy wydawali mi się uroczy. Miałam też ochotę „nawrzucać” mieszkańcom Doliny za ich zachowanie względem wieszczki i bartnika. Ogólnie targały mną emocje, ale z wypiekami na twarzy czekałam na finał.
Finał, który był crème de la creme całej powieści. Jak to tam wszystko się ładnie podopinało. Jak wiele spraw, które wydawały mi się mętne podczas słuchania, się wyjaśniło. I najważniejsze, z jakim przytupem i ogólnym efektem WOW, to wszystko się zakończyło.
Jeszcze raz. Głębokie ukłony droga autorko. To zakończenie, to było prawdziwe mistrzostwo!
I myślę, że nie muszę dodawać nic więcej, bo po tych słowach powinniście w te pędy biec do Wilczej Doliny i sprawdzić, jak rozwiązała się ta cała kabała z wilkarami.
No Comment! Be the first one.