Odmęty śmierci Wojciech Wójcik

Odmęty śmierciOdwiedziny w szpitalu psychiatrycznym i morderstwo, czyli Odmęty śmierci i Wojciech Wójcik.

Większość z nas uważa, że zna dobrze swoich najbliższych. Ich problemy, choroby, radości i smutki, bo przebywamy z nimi „codziennie” i jesteśmy w stanie nie tylko ich wysłuchać, ale zaobserwować ich zachowanie w wielu sytuacjach. Dlatego też bardzo zainteresował mnie najnowszy tytuł Wojciecha Wójcika Odmęty śmierci, który pokazuje, że wszyscy mamy swoje i tylko tajemnice. ;)

Każda rodzina ma swój wstydliwy sekret…

Krystyna Kalinowska, mieszkająca samotnie wdowa, odwiedza szpital psychiatryczny. Po powrocie do domu zostaje zamordowana. Trzydzieści lat wcześniej w tym samym miejscu miał zginąć jej mąż Julian, choć według rodzinnej legendy do grobu włożono pustą trumnę. Laura, wnuczka Krystyny, nigdy nie uwierzyłaby w tę historię, ale w testamencie babci znalazł się hojny zapis dla detektywa – specjalisty od zaginięć. Zaintrygowana, odwiedza grób dziadka Juliana i odkrywa, że babcia nigdy nie zapaliła mu choćby jednej świeczki. W tajemnicy przed rodziną pielęgnowała natomiast inny grób.

Do szpitala trafia młody informatyk. Krzyczy w nocy i przy pierwszej okazji ucieka. Psychiatra Michał Tracz odnajduje go pod oknami mieszkania Kalinowskiej. I to niejedyny problem, z którym musi się zmierzyć lekarz – zaostrza się stan innego pacjenta, który wpada w szał za każdym razem, gdy usłyszy szumiącą wodę.

Wszystkich łączy tajemnica, której korzenie sięgają tragicznego wypadku…

Ciekawe powiązania, dobre tempo.

Od pierwszego pacnięcia paluchem w czytnik, powieść Wojciecha Wójcika mnie zaintrygowała. Gdyż autor bardzo umiejętnie i z wyczuciem przedstawił nam „standardową” polską rodzinę, która dla szerokiej publiczności mogłaby uchodzić jeżeli nie za idealną, to prawie za wzorcową.

Odmęty śmierci

Rodzinę, który nie dość, że ma dobrze poukładane życie (osobiste i finansowe), to również interesuje się (mniej bądź bardziej) życiem swoich bliskich. Dzwonią do siebie, od czasu do czasu się odwiedzają, w czasie COVID-u zorganizowali pomoc dla seniorki rodu. I dopiero spadek po tragicznie zmarłej babce — Krystynie Kalinowskiej — ukazuje całą prawdę o nich i otwiera „rodzinną puszkę Pandory”.

Od tego momentu autor bardzo fajnie kluczy „po planszy”, rękami bohaterów zadaje kolejne pytania, mota się, błądzi i odsłania niewygodne rodzinne tajemnice.

A jest ich całkiem sporo. I to nie tylko nieżyjący od dawna dziadek głównej bohaterki Julki ma się „czym pochwalić”, ale każdy z członków rodziny, ma swoje mocno za uszami i z całej mocy dba o to, by jak najdłużej zachować pozory dotyczące jego dotychczasowego życia.

Poza wzorową rodzinką, która próbuje zachować twarz przed samą sobą, mamy również dobrze poprowadzony wątek szpitala psychiatrycznego, w którym doktor Michał Tracz zajmuje się młodym chłopakiem z wieloma traumami i wieloletnim pacjentem z fobią na punkcie lejącej się wody.

Jak te wątki się łączą, oczywiście nie zdradzę. Za to napiszę jedno. Jeżeli macie ochotę na dobrą historię, pełną pozorów, zdrad, traum i trudnych decyzji to Odmęty śmierci Wojciecha Wójcika powinny Wam się spodobać.

Gorąco polecam szczególnie fanom rodzinnych zagadek i dobrze połączonych wątków!

Za egzemplarz książki serdecznie dziękuję :
Wydawnictwo Zysk i S-ka

Dodaj komentarz

*

Wyrażam zgodę