Ahoj piracka przygodo, czyli Marcin Mortka i Morza Wszeteczne.
Ponieważ z Kociołkiem i jego ekipą bawię się nadzwyczaj dobrze. Dlatego postanowiłam spróbować czegoś innego z repertuaru Marcina Mortki. I tym sposobem wpakowałam się na piracki statek i wypłynęłam na Morza Wszeteczne.
Kapitan Roland.
Kapitan Roland niby znalazł się w podobnej sytuacji, ale jednak nie do końca. Bo czy każda banda piratów, tak jak ta grasująca po Morzach Wszetecznych, rekrutuje się spośród goblinów, półgoblinów, satyrów oraz szamanów, a w dodatku wszystkich tak zaciekłych, bezlitosnych, dzikich i zgoła nie najmądrzejszych? Otóż nie. Takich awanturników jak załoga dość podejrzanego, ale za to wyjątkowo szybko znalezionego nowego statku nazwanego Błędnym Rycerzem nie spotyka się nigdzie indziej niż w okolicach dziwnie wymarłego miasta portowego Necroville.
Demony i anioły.
Kociołek to nie jest, ale swoje zalety ma. Załoga Błędnego rycerza, jak na piratów przystało, jest enigmatyczna, klimat całej powieści jest iście piracki, a stateczek ma dosłownie fantastyczny napęd. ;)
Pomysł na fabułę też jest mocno niebanalny. Walka między demonami i aniołami czy innymi magicznymi stworzeniami powodują, że książkę czyta się nie tylko szybko z zainteresowaniem, ale i uśmiechem na twarzy. Szczególnie iż całe „zamieszanie” na czele z bitwami morskimi, wszędobylskimi zagadkami, klątwami i co rusz pojawiającymi się zdradami, poprowadzone jest sprawnie i humorem.
Ale to wszystko dostarczone zostanie nam, gdy już przebijemy się przez początkową fazę powieści. Ta wrzuca nas (dosłownie) na głęboką wodę i od razu żąda od nas, by w tej całej plątaninie zdarzeń, tajemnic i bohaterów bez wahania rozwinąć żagle, obrać właściwy kierunek i wypłynąć na pełne morze.
Reasumując. Jeżeli morskie przygody, potwory i inne modyfikacje ciała nie są Wam straszne, to ruszajcie z załogą Błędnego rycerza ku nowej, morskiej przygodzie i żeglujcie z Marcinem Mortką przez Morza Wszeteczne. ;)
Piracko polecam!
No Comment! Be the first one.