Połączenie baśni z literaturą science fiction, czyli Cyberiada Stanisława Lema.
W szkole podstawowej zachwycałam się Bajkami Robotów i dzięki nim (pomijając oczywiście moją pierwszą książkową miłość Pilota Prixa ;)) zainteresowałam się książkami Stanisława Lema. Autora, który nie tylko dzielił się z czytelnikami swoją wspaniałą wyobraźnią, ale również pokazywał, że słowem można się bawić. Czego doskonałym tego przykładem jest Cyberiada, czyli niesamowity zbiór opowiadań z dwójką konstruktorów w tle. ;)
Trurla i Klapaucjusz.
Konstruktorzy, roboty i słowem zabawa.
Jeżeli mieliście okazję czytać Bajki Robotów, to pozwolę sobie stwierdzić, że Cyberiada, to takie Bajki Robotów, ale na sterydach. ;)
Lem w tym mirażu baśni z techniką doskonale bawi się słowem, wprowadzając na salony pokaźną paletę neologizmów i nazw własnych. Wiem, że wielu osobom ten zabieg „udziwniania” może nie przypaść do gustu, a wręcz utrudniać czytanie. Jednak, gdy potraktuje się go jako pokaz możliwości autora, lektura okazać się może nie łatwa, ale przyjemniejsza. ;)
Cyberiada nie jest wyłącznie słowotwórczym i światotwórczym popisem Stanisława Lema, ale też dziełem pełnym rozważań i nawiązań do różnych dziedzin naukowych (socjologia, filozofia, etyka, nauki ścisłe etc.), które zmuszają do zatrzymania się na chwilę i przemyślenia losów świata, jednostki czy nawet samego szczęścia.
A odpowiedzi na te niezwykłe pytania starają się znaleźć humorystycznie wykreowani, nieco buńczuczni konstruktorzy Trurla i Klapaucjusz. Ci dzięki swojej zaciekłej rywalizacji i ciętemu językowi, odwiedzają niesamowicie wykreowane światy, poznają kultury oraz struktury i pomagają czytelnikowi z uśmiechem na wyciąganie wniosków.
Dlatego polecam gorąco Cyberiadę Stanisława Lema wszystkim z zaznaczeniem, iż nie jest to lektura łatwa, lekka i przyjemna, ale wymagająca sporego skupienia podczas czytania. Jednak, gdy doczytacie ją do końca, poczujecie sporą satysfakcję i docenicie kunszt mistrza.
Książkę przeczytałam w ramach wyzwania:
|
Książkę przeczytałam w ramach wyzwania:
|
„Cyberiada” to była pierwsza ksiązka, jaką w życiu przeczytałem. W sumie to na niej uczyłem się pierwszych literek. Falski był dla mięczaków :)
Do dziś czytam „Cyberiadę” co najmniej raz do roku (nie całą, na wyrywki). Ostatnio dorwałem nawet wersję audio.
A już najbardziej podziwiam Michaela Kandela za przełożenie opowieści o Elektrybałcie na angielski: https://xpil.eu/cyberiada-po-angielsku/
(swoją drogą Kandel jeszcze żyje, półtora roku temu stuknął mu ósmy krzyżyk)
Cyberiada na początek :o
A gdzie Bajki robotów. ;) :D