Wróg u bram i poszukiwanie syna, czyli Juraj Červenák i Železný polmesiac.
Przyznaję, że znowu troszeczkę zamarudziłam, jeżeli chodzi o moje spotkanie z kapitanem Báthorym. Miałam sięgnąć po czwartą odsłonę cyklu Dobrodružstvá kapitána Báthoryho pod tytułem Železný polmesiac w pierwszej połowie 2022 roku, a zaczęłam ją „skubać” dopiero w listopadzie. Na szczęście udało mi się „zamknąć” ten tytuł do końca roku. A jak wypadła ta odsłona? O tym kilka słów poniżej.
Lato 1663 roku.
Armia pod dowództwem Wielkiego Wezyra planuje kolejny atak na Wiedeń. Zanim jednak to się stanie, wojsko musi pokonać rwący Dunaj, a także świetnie uzbrojoną węgierską armię pod dowództwem Adama Forgaca.
Armię, która miast walczyć, traci ludzi i siły na szlacheckie spory. Czy zdąży się zjednoczyć zanim wróg stanie w progach twierdzy Újvár – Nové Zámky?
Tymczasem kapitan Batory wraz ze swoim wiernym przyjacielem Kozakiem poszukuje swojego syna Michała. Wraz z jego odnalezieniem ratuje również z niewoli młodą ziemiankę Julianę. I gdy wydaje się, że przeszłość i problemy ojciec i syn zostawili za swoimi plecami napotykają na swojej drodze armię Adama Forgaca. Czy Batory, który swój miecz już dawno „odwiesił na kołku” przypomni sobie dawne czasy i nie pozostanie obojętny na wezwanie do obrony chrześcijaństwa?
Historia toczy się płynnie, ale…
Z bólem serca muszę stwierdzić, że to była najsłabsza odsłona tej serii.
Báthory jest cieniem samego siebie i niestety czasami zachowuje się jak rozhisteryzowany i lekko zaborczy „gołowąs”, który nie bardzo wie, co ma w życiu robić. Jego uratowany syn Michał wypada na jego tle swojsko i realistycznie. Chłopak nie boi się podjąć ryzyka, wie czego chce i co najważniejsze, daje jasno do zrozumienia, że nieobecny przez lata ojciec, nie może ot, tak zacząć zarządzać jego życiem.
Do kompletu z Michałem i Kornéliusem w tym odcinku dołączyła ziemianka Juliana (władczyni jedynego maleńkiego wątku fantastycznego w tej odsłonie cyklu). Ta wykreowana jest trochę dziwnie. Z jednej strony pokazuje, jak bardzo jest niezależna, a z drugiej zaś daje czytelnikowi do zrozumienia, że bez męskiego ramienia „nie posunie się ani krok przed siebie”.
Na szczęście prawie wszystkie niedoskonałości bohaterów pokrywa dość sprawnie poruszająca się do przodu akcja i przeniesienie całej zabawy na Węgry i Słowację (niecałe 100 km od mojego domu ;)).
Podsumowując. Jestem lekko rozczarowana. Wspaniały szermierz Báthory gdzieś zaginął. Skomplikowana relacja między ojcem i synem została niedopracowana, a główna postać kobieca po prostu była.
Mam nadzieję, że ostatnia odsłona cyklu Hradba západu przywróci tę fajną historyczno-fantastyczną część na właściwe tory.
No Comment! Be the first one.