Mars Rafał Kosik

Mars Rafał KosikMars i jego kolonizacja według Rafała Kosika.

Rafała Kosika znam głównie z felietonów i opowiadań, które czytałam między innymi na łamach Nowej Fantastyki. I właśnie podczas lektury tych form obiecałam sobie, że przeczytam pełnoprawną powieść autora. Długo wahałam się nad wyborem tytułu i w końcu postawiłam na debiutancką powieść autora pod tytułem Mars.

Kierunek Czerwona Planeta.

Na Marsa przybywali przez stulecia osadnicy z przeludnionej Ziemi, szukając nowego, lepszego świata. Zbudowali na Czerwonej Planecie miasta, stworzyli cywilizację. Gdzieś nad tym idealnym światem wisi jednak widmo zagłady. Ludzie wciąż mają te same wady. Na słabiej rozwiniętej półkuli południowej nasilają się ruchy separatystyczne. Porzucenie w połowie realizacji programów formujących planetę rujnuje jej klimat. Ścierające się koncepcje polityczne pchają cywilizację na drogę, z której nie ma powrotu. Dokładnie trzysta lat po rozpoczęciu terraformowania Marsa, na pustyni dokonano przerażającego odkrycia, które stawia w zupełnie innym świetle historię Czerwonej Planety. Tę dawną i tę zupełnie nową.

Terraformowanie i polityka.

Jak na debiutancką powieść, to muszę przyznać, że pomysł trafiony w 100%, a przeprowadzenie akcji przez trzy nitki czasowe (prolog 2040 i dwa rozdziały z roku 2305 i 2340), to było dokładnie to, czego tej historii było trzeba.

Wyłuszczeniu wszystkich tych problemów związanych z terraformowaniem, to była istna wisienka na tym torciku z czerwonej planety. Te wszystkie szczegóły dotyczące problemów z wodą w atmosferze, walka o jej pozyskanie i codzienny bój o utrzymane miast oraz wplatanie w fabułę informacji o wpływie grawitacji na organizm ludzki, nadawały niesamowity klimat powieści.

Mars Rafał KosikDzięki czemu mogę napisać, że strona naukowa wypadła świetnie, ale muszę przyznać, że jeszcze lepiej zaprezentowała się część polityczna.

Ta walka między populistami i ekologami, rozgrzała mnie do czerwoności. ;) Rozkminianie, kto w tym sporze ma rację. Kto realnie zajmuje się problemami ludzi planety tu i teraz, a także myśli o przyszłości — powodowało, że czytałam z zapałem i chyba dzięki tej politycznej zawierusze najbardziej polubiłam się z rokiem 2340. ;)

Jeżeli chodzi o samych bohaterów, to niestety nie mogę o nich powiedzieć nic dobrego, ani nic złego. Byli mi obojętni (co chyba nie jest ich najlepszą reklamą) i w zasadzie „wykorzystywałam” ich tylko do spoglądania na świat. Dodatkowo ośmieliłabym się napisać, że autor „nie umie w relacje damsko-męskie”, przynajmniej jeżeli chodzi o tę debiutancką powieść.

Bezbarwni bohaterowie nie zepsuli jednak mojego spojrzenia na Mars. Bo książka do mnie trafiła i po jej zakończeniu długo rozmyślałam o naszej ludzkiej naturze, która nie dostrzega niczego poza „czubkiem własnego nosa”. Układy, pieniądze, władza i zwykła ludzka zawiść są z nami od pokoleń i wszystko wskazuje na to, że w przyszłości storpedują nawet najwznioślejsze ludzkie projekty.

O książce możecie również przeczytać na blogach:
Głodna Wyobraźnia;
Książkę przeczytałam w ramach wyzwania:
#polskafantastykafajnajest
#polskafantastykafajnajest

Dodaj komentarz

*

Wyrażam zgodę