Równouprawnienie płci, zakazy religijne i wojna, czyli Potworny regiment i Terry Pratchett.
Kontynuuję moje mocne postanowienie, by w tym roku „dokończyć” odświeżanie serii Świat Dysku Terry Pratchetta. I choć tematyka kolejnego odcinka na mojej liście nie nastraja pozytywnie, to postanowiłam pójść za ciosem i zmierzyłam się z tematem wojny, równouprawnienia w trzydziestej pierwszej odsłonie cyklu pod tytułem Potworny regiment.
Polly Perks i poszukiwanie zaginionego brata.
Polly Perks musiała szybko stać się chłopcem. ścięcie włosów i noszenie spodni było łatwe. Trudniej przyszło jej nauczyć się puszczać bąki i bekać w towarzystwie, a także chodzić jak małpa… Teraz zaciągnęła się do wojska i szuka zaginionego brata. Ale trwa wojna. zawsze trwa jakaś wojna.
Polly i inni rekruci wpadają w jej wir bez żadnego przeszkolenia. I ściga ich nieprzyjaciel. Po swojej stronie mają najchytrzejszego sierżanta w całej armii oraz wampira dręczonego żądzą kawy. No… mają też pewien sekret. A kiedy uderzają w samo serce sił przeciwnika, muszą wykorzystać wszystkie zdolności potwornego regimentu.
Z szabelką po stereotypach. ;)
Nie jest to moja ulubiona książka ze Świata Dysku. Gdyż podczas jej czytania, wyraźnie czuć zniżkę formy u autora.
Ten nadal wspaniale operuje słowem i ironią, jak najlepszą bronią. Jednak na tych 336 stronach pojawiają się momenty mocno nijakie, przez co, po odłożeniu książki, czuć pewnie niedosyt.
Dość jednak marudzenia, bo tematyka Potwornego regimentu do łatwych, lekkich i przyjemnych nie należy. Choć samą powieść, tak właśnie się czyta.
A wszystko przed temat przewodni, jakim jest wojna. Terry Pratchett w swoim stylu, z dużą dozą przejaskrawienia i czarnego humoru, przedstawia wszystkie nam znane stereotypy jej dotyczące. Zaczyna oczywiście od wyśmiania sposobu poboru. Następnie pochylił się nad szkoleniem żółtodziobów zgrabnie okraszonym baśniami o męstwie i sławie. Kolejno przeszedł przez składowe wypowiedzenia wojny i zakończył samą wojną, którą przyozdobił mężnymi oficerami, naręczem szpiegów i innymi fortelami z pola bitwy.
Wojna, to jednak nie jest jedyną problematyką powieści. Gdyż w regimencie, choć nie powinny, znalazły się kobiety, więc słów kilka o równouprawnieniu również w powieści się pojawi. Wiadomo również, że jak jest wojna, to bez religii się nie obędzie, więc na ten wątek, też się przyprawcie.
Ogólnie, poza kilkoma momentami, Terry Pratchett w ten swój charakterystyczny, ironiczny sposób wyśmiewa cały kult wojny. Dlatego polecam Wam mocno Potworny regiment, bo wszystkie „strzały” oddane w tej książce, trafiają nie tylko w tarczę, ale także prosto w serce.
Polecam!
No Comment! Be the first one.