Rozliczenie się z wojną w Wietnamie, czyli Kurt Vonnegut i Hokus-Pokus.
Napisana w 1990 roku powieść Hokus-Pokus, to kolejna (już trzynasta) wznowiona przez Wydawnictwo Zysk i S-ka książka spod pióra Kurta Vonneguta. Genialnego pisarza i publicysty, który tworzył głównie literaturę postmodernistyczną i science fiction.
Nauczyciel.
Lata później, po wyrzuceniu z pracy za rzekome demoralizowanie młodzieży, zostaje wychowawcą w znajdującym się nieopodal więzieniu o zaostrzonym rygorze. Jednak nie na długo. W zakładzie wybucha bunt, zbiegli więźniowie opanowują Tarkington College i biorą jego personel jako zakładników. Oskarżony o pomoc w ucieczce, Eugene Debs Hartke sam trafia za kratki, gdzie zabiera się do pisania swoich wspomnień.
Rozbrajająca szczerość i ironia na kilogramy.
Hokus-pokus, to dla mnie książka z kategorii „przeczytaj, weź głęboki oddech i przemyśl przynajmniej dwa razy”.
Jeżeli myślicie, że przebiegniecie przez nią jak gazela przez afrykańskie stepy, to jesteście w błędzie. Nie jest to bowiem powieść łatwa, wręcz napisałabym, że bardzo dołująca, a spostrzeżenia autora dotyczące społeczeństwa amerykańskiego i samej wojny w Wietnamie, po prostu „wbijają w fotel”.
Oczywiście cały ten „wyrzyg” na rodaków napisany jest pięknym, prostym, ale bardzo kąśliwym językiem. Ironia wylewa się z książki hektolitrami, a napięcie związane z sytuacją głównego bohatera momentami sięga zenitu.
Dlatego polecam gorąco Hokus-pokus Kurta Vonneguta, bo jest to genialna satyra antywojenna i społeczna. Satyra, w której autor nie boi się pojechać po bandzie i nie lukruje rzeczywistości. Pisze jak jest i swą otwartością po prostu zachwyca.
Ech, musiałbym powracać do tych Vonnegutów. Nie licząc „Śniadania…” i „Rzeźni…” pozostałe (ale nie wszystkie) czytałem tylko raz i to dość dawno temu.
Mam podobnie (choć Śniadania jeszcze, ani raz nie czytałam) i dzięki tym nowym wydaniom, trochę się mobilizuję. ;)