Pół-ork do misji specjalnych, czyli GORATH. Uderz pierwszy i Janusz Stankiewicz.
Elfy, orki i inne stwory z domieszką krwawej akcji, to jest absolutnie zakres moich zainteresowań. ;) Dlatego postanowiłam się skusić na debiutancką książkę Janusza Stankiewicza i w ramach wyzwania #polskafantastykafajnajest przeczytać pierwszy tom trylogii pod tytułem GORATH. Uderz pierwszy.
Nocne Cienie i lojalność wobec Kathany Maar.
By zdobyć zaufanie Cieni, Gorath musi stać się jednym z nich, a żeby poznać tajemniczych przywódców, musi zabijać sprawniej niż pozostali. Szybko przekonuje się, że nie jest to czysta robota, a podczas likwidacji celów giną też postronni. Zaczyna rozumieć, że nie można być zawodowym mordercą i nie staczać się coraz bardziej w mrok.
Nocne Cienie mają jednak własne metody na zapewnienie lojalności członków. Podczas Rytuału Przejścia Gorath otrzymuje mistyczny tatuaż. Musi się go pozbyć jak najszybciej, by móc wystąpić przeciw zabójcom. Upragniona wolność wymaga od Goratha ostrożnego lawirowania między Nocnymi Cieniami, ludźmi kontrolującej go Władczyni oraz jedną z kupieckich gildii. Jej zamorskie powiązania musi odkryć, aby opłacić pomoc elfów – bez nich zawsze będzie na czyjejś smyczy.
Gorath stara się podchodzić do misji na zimno, jednak wbrew sobie z niektórymi spośród Nocnych Cieni zaczyna go łączyć więcej niż znajomość i zdrada nie przyjdzie mu łatwo, zwłaszcza gdy odkryje, jakimi motywami kieruje się ich przywódca. Odtąd nie będzie już pewien, kto stoi po właściwej stronie oraz czy on którąkolwiek ze stron powinien wybrać.
Krwawo i z przytupem.
Początek powieści przeczołgał mnie totalnie. Długie zdania, chaos i brak umiejscowienia w świecie, spowodowały straszny rozgardiasz w mojej głowie.
Na szczęście ten stan nie trwał długo i już od trzeciego rozdziału zaczęłam się wciągać w dynamiczną, dość krwawą akcję, którą napędzał bardzo fajnie, acz lekko sztampowo, wykreowany główny bohater Gorath.
Bohater, któremu mimo wszystkich jego przywar, szemranej przeszłości i ogólnie przeciętnej moralności, chce się kibicować. Bo ten drań jest typem jednostki, która da się lubić i ma serce po właściwej stronie. Jednak niech ta „miękkość” Was nie zmyli, bo w ramach zlecenia, czy realizacji własnych celów, ten pół-ork gotów jest bez mrugnięcia okiem sprzedać Wam „kosę wprost pod żebra”.
Ta krótka, bo licząca zaledwie 292 strony powieść, jednak nie tylko Gorathem, pomysłem i krwawą akcją stoi. Warto czytając książkę zwrócić również uwagę na ciekawie wykreowane postacie kobiecie. Te nie są tu bezradnymi primadonnami, czy pięknymi dodatkami do głównego bohatera, ale pełnokrwistymi świadomymi babkami, które mają swoją historię i umiejętności, które wykorzystują w tym brutalnym i brudnym świecie.
Jeżeli chodzi o fabułę, to jest trochę intrygi, polityki, zakulisowych potyczek, problemów społecznych, które na końcu spinają się pięknie w jedną całość z finałem, który wbija w fotel. I jedynie czego brakowało mi podczas czytania, to świat. Ten jest słabo rozbudowany i mam nadzieję, że w kolejnym odcinku, ten drobiazg zostanie naprawiony.
Reasumując: GORATH. Uderz pierwszy Janusza Stankiewicza, to dobry, wart uwagi debiut, który szczególnie polecam wszystkim miłośnikom mocnej i krwawej akcji.
No Comment! Be the first one.