Pierwsza wizyta na Obrzeżach, czyli Łupieżcy niebios Brandona Mulla.
Możecie sobie ze mnie heheszkować, ale mam ogromną słabość do literatury dziecięcej. Dlatego nie mogę się oprzeć i gdy tylko mam możliwość podczytuję kolejne pozycje z tego gatunku, a w szczególności te, które wychodzą spod pióra Brandona Mulla. Czyli kreatora niezwykłych światów, wypełnionych magią i bohaterami, którzy z otwartymi umysłami, ale i pięknymi sercami, wiedzą jak wybrnąć z każdej sytuacji. No i właśnie taką przygodę w nietuzinkowym towarzystwie odnajdziecie w kolejnej książce autora pod tytułem Łupieżcy niebios, o której poniżej popełniłam słów kilka.
Halloween i wycieczka do nawiedzonego domu.
Cole bardzo chciałby zaimponować swoim kolegom i koleżankami z klasy, dlatego zachęca wszystkich do odwiedzenia nawiedzonego domu. Tam, tu po przekroczeniu progu odpala „protokół odwaga” i z uśmiechem na twarzy stara się pokazać wszystkim, że żadna Halloween’owa dekoracja, nie jest w stanie go poruszyć.
Uśmiech na jego twarzy szybko jednak rzednie, gdy okazuje się, że tajemniczy dom okazuje się pułapką, a jego przyjaciele zostają porwani. Mimo szoku i przerażenia całą dziwną sytuacją, Cole nie zamierza siedzieć bezczynnie i postanawia ruszyć śladem porywaczy.
Tu czeka go kolejna niespodzianka, która nawet w najśmielszych snach nie powinna się zdarzyć. Chłopiec trafia do dziwnego świata, który napotkany Stróż Drogi tytułuje Obrzeżami, czyli miejscem, które leży między jawą i snem, rzeczywistością i wyobraźnią, i rządzi się swoimi magicznymi prawami. W dodatku nie dość, że nie udaje mu się uwolnić przyjaciół, to jeszcze sam trafia w ręce niewolników.
Szczęście w nieszczęściu, Cole zostaje szybko sprzedany Łupieżcom Niebios i trafia do Nieboportu, gdzie poznaje nowych, interesujących przyjaciół. Czy wraz z nimi uda mu się uwolnić porwane z Ziemi dzieci i wrócić do domu?
Zapowiada się kolejna, wyśmienita seria. :D
Uwaga! Będę się zachwycać. :D
Tak, bo Brandon Mull zaczął tę serię intrygująco i to już od samego wstępu. Grupa dzieciaków porwana do innego, magicznego świata, to nie tylko świetny pomysł na książkową przygodę, ale też (tak sobie tylko gdybam ;) ) i na niezłą grę.
Do książkowej przygody jednak wracając. To od pierwszej strony jest ona niesamowita, niebanalna i zajmująca. Ciężko się od niej oderwać, gdyż akcja pędzi jak szalona, a jej nieoczekiwane zwroty bardzo mocno podgrzewają atmosferę.
Główny bohater — Cole — choć lekko zakręcony, to jest niesamowity w swoim postępowaniu. Ma „głowę na karku”, myśli bardzo logicznie, czasem, jak na młodzika przystało brawura i zuchwałość przejmują nad nim kontrolę. Jednak wśród tych wszystkich szaleństw i często naprędce podejmowanych decyzji widać, iż chłopak ma serce we właściwym miejscu i za każdym jego nawet najmniejszym posunięciem czuć troskę o innych oraz gotowość niesienia pomocy.
Były dwa słowa o bohaterze i akcji, to jeszcze na koniec absolutna „wisienka na torcie”, czyli Obrzeża. Ten magiczny świat leżący między jawą i snem, który „otworzył” przed nami Brandon Mull jest niesamowity i złożony (formiści, latające zamki, nieboloty, dryfdyski, Spustosz, Chmuromury,…). Odkrywanie jego kolejnych dziwów wraz z Colem jest niesamowitą frajdą i już nie mogę się doczekać, kolejnych cudowności, jakie ze sobą niesie.
Podsumowując. Łupieżcy niebios Brandona Mulla, to cudowna uczta dla wyobraźni, dlatego gorąco polecam tę powieść zarówno młodszym, jak i tym nieco starszym czytelnikom.
No Comment! Be the first one.