Kapitan Aleksiej Siennikow ponownie wyrusza w Zonę, czyli Sztych Roman Kulikow.
Więzy Zony Romana Kulikowa pokazały, że autor wie jak „spacerować” po Zonie. Może brakuje mu troszeczkę luzu i humoru à la Noczkin czy Gołkowski, ale ogólnie zna się na rzeczy. Dlatego postanowiłam ponownie wybrać się z nim za Kordon, tym razem z kapitanem Aleksiejem Siennikowem w powieści pod tytułem Sztych.
Po urlopie.
Minął rok. Przewrotny los znów rzuca naszego kapitana za Kordon – wbrew jego woli i wbrew zamysłom ludzi, snujących szeroko zakrojone intrygi.
Czy Aleksiej ujdzie cało, ratując przy okazji dwóch przypadkowych towarzyszy? Szanse na to gwałtownie spadają, gdy śladem całej trójki ruszają łowcy z każdej chyba strony konfliktu…
Bez emocji…
Ciężko mi powiedzieć, co tak bardzo nie zagrało mi w tej powieści.
Ogólnie sam pomysł o zabarwieniu kryminalno-militarnym w miarę mi się spodobał. Mogę nawet napisać, iż w końcu było to coś innego i wręcz odświeżającego. Styl, też do najgorszych nie należał. „Tuptało mi się” się w towarzystwie Sztycha po „Zonie” bez większych problemów.
Akcja może do najbardziej dynamicznych nie należała, ale jakoś tam w miarę przyzwoicie się toczyła.
Nie czułam też jakiegoś zniechęcenia w stosunku do bohaterów, ale z drugiej strony oni po prostu nie wywoływali we mnie absolutnie żadnych emocji. Ot, byli.
Klimatu Zony nie czułam w ogóle. Równie dobrze, cała akcja mogłaby się dziać na Manhattanie czy w innym Afganistanie i też by było (chyba) dobrze.
I właśnie to było najgorsze. Ta książka nie wywołała we mnie żadnych emocji i to jest chyba najstraszniejsza możliwa opcja podczas czytania. Więc jeżeli macie ochotę sięgnąć po Sztych Romana Kulikowa robicie to na własną odpowiedzialność. ;)
No Comment! Be the first one.