Satyra na nowoczesny wywiad, czyli Pamiętnik znaleziony w wannie Stanisława Lema.
Rok 2021 dobiega końca, a ja mimo wielu postanowień ledwie „liznęłam” powieści Stanisława Lema. Nie dopełniłam tym samym mojego postanowienia pobicia standardowego „rekordu” dwóch książek autora na rok. Może 2022 będzie dla mnie łaskawszy, a żeby przynajmniej tradycji stało się zadość, więc jeszcze na koniec 2021 postanowiłam sięgnąć po chyba najbardziej zagadkową książkę autora pod tytułem Pamiętnik znaleziony w wannie.
Werbunek.
Bezimienny bohater zostaje zwerbowany przez Gmach do wykonania tajemniczej Misji. Misji, o której sam zainteresowany ma problem uzyskać jakiekolwiek instrukcje. Przez co zatraca się w Gmachu przepełnionym pomieszczeniami, biurokratami, szpiegami i innymi podwójnymi, czy potrójnymi agentami w poszukiwaniu celu.
Pogmatwane losy bezimiennego bohatera.
Po Pamiętnik znaleziony w wannie sięgnęłam już po raz drugi i podtrzymuję moje pierwotne zdanie. Nie jest to powieść łatwa i wymaga od czytelnika pełnego skupienia podczas „całego seansu”.
Gdyż labirynt zdarzeń, w którym odnalazł się główny bezimienny bohater, jest mocno skomplikowany. Zaś sam Gmach, w którym błądzi, mogłabym porównać do świata, w którym chciałaby się widzieć jakiś jednoznaczne, uporządkowane reguły.
No i właśnie cały ten biurokratyczny burdel, „trupy wypadające z szafy”, ciągłe niedopowiedzenia, błądzenie wśród mętnych i niejednoznacznych tropów oraz zamknięta społeczność żyjąca w ciągłej inwigilacji prowadzi czytelnika do rozmyślania nad fatalną organizacją świata, w którym żyjemy.
Wszystko, co nas otacza, jest pozorem, fałszem, wręcz spiskiem, a większość ludzi, których spotkamy na swej drodze, będzie jak wydmuszki, które wtrącą swoje „trzy grosze” i znikną z naszego świata.
Oczywiście ten aspekt filozoficzny, to jednej z możliwych do interpretacji tej trudnej powieści. Ja od siebie gorąco ją polecam, gdyż każdy może odczytać ją inaczej. Najważniejsze jest jedno, by mieć otwartą głowę i nie przestraszyć się powolnej oraz mocno zagmatwanej akcji.
6 komentarzy
xpil
7 stycznia 2022 at 15:53Szacun. Ja, chociaż jestem fanboyem Lema, do tej książki podchodziłem ze trzy razy. Chyba trzeba do niej dorosnąć.
Ambrose
8 stycznia 2022 at 13:55Mnie ta książka ogromnie przypadła do gustu, ale już kolega z pracy, któremu ją poleciłem, miał z nią nie lada problem. To faktycznie bardzo specyficzna lektura, gdzie nagromadzenie absurdu jest tak gęste, że na skutek tego dla niektórych może być ona nieprzyswajalna.
Sylwka
8 stycznia 2022 at 17:42@xpil – ja bym raczej powiedziała, że trzeba podejść do niej na “etapy” i przeżuwać powoli. ;)
@Ambrose – kilku z moich znajomych również miało z nią spory problem i pogubili się w tym labiryncie. No i też wydaje mi się, że za bardzo chcieli odnaleźć w niej krytykę komunizmu. Jak napisana w ’61 to znaczy, że trzeba na siłę dopatrywać się walki z władzą. Każdego “trupa z szafy” próbowali przypisać jakimś wydarzeniom z tego okresu i chyba tym zapędzili się “w kozi róg”
Dominika S.
10 stycznia 2022 at 13:28Widzę, że ta książka to trudny zawodnik. Nie czytałam Lema, tylko słuchałam jak dotąd, więc najpierw zabiorę się za inne powieści. Może za “Solaris” lub “Niezwyciężonego”, który totalnie mnie zafascynował :)
xpil
10 stycznia 2022 at 13:37Solaris też jest dość trudna (ale warto, zdecydowanie). Niezwyciężony natomiast to sama przyjemność. Czytałem jedno i drugie co najmniej po 3 razy :)
Ambrose
10 stycznia 2022 at 14:34Zarówno “Solaris” jak i “Niezwyciężony” to świetne powieści, tyle że bardzo różne. Pierwsza książka to w sporej mierze traktat filozoficzny poświęcony kluczowemu dla Lema zagadnieniu, tj. możności osiągnięcia porozumienia z obcą formą inteligencji. Druga pozycja to klasyczna hard science fiction z bardzo oryginalnym konceptem wroga, z jakim musi zmierzyć się załoga międzygwiezdnego statku.