Stalowe Szczury. Fort 72, czyli piąta odsłona cyklu Stalowe Szczury Michała Gołkowskiego.
Redukując listę moich „półkowników”, postanowiłam jeszcze w tym roku „nadrobić” Michała Gołkowskiego (jakkolwiek to brzmi ;)). Dlatego tuż po zakończeniu Sybirpunka sięgnęłam po jeszcze jedną zalegającą na moich półkach książkę spod pióra autora (Arena Dłużników na Słowację jeszcze nie dotarła ;)), czyli sięgnęłam po najnowsze Stalowe Szczury, czyli Stalowe Szczury. Fort 72.
Mieli wziąć fort szturmem.
Teraz muszą zrobić wszystko, by po prostu z niego uciec.
Kilkudziesięciu żołnierzy z obu stron konfliktu zostało zasypanych w zbombardowanym forcie. Jeśli istnieje jakakolwiek droga na powierzchnię – oni o tym nie wiedzą. Jeśli istnieją jakiekolwiek zapasy – oni o tym nie wiedzą. Jeśli istnieje jakikolwiek sposób, by uciec szaleństwu – oni o tym nie wiedzą.
Pośród wszechogarniającej ciemności podziemnych korytarzy snuje się ponura opowieść o obowiązku, honorze żołnierza, tkwiących w duszy każdego człowieka uprzedzeniach i strachu – oraz o demonach, które budzą się do życia w miarę tego, jak gaśnie wątły płomień rozumu.
Rycie Beretu czas start.
Nie była to lektura „lekka, łatwa i przyjemna”, ale mroczna, mocno depresyjna a czasami wręcz wzbudzająca obrzydzenie.
A to wszystko dzięki temu, że Michał Gołkowski genialnie uchwycił stopniową zmianę, jaka zachodziła w żołnierzach uwięzionych w nieprzyjaznych „czterech ścianach” Fortu. Dzięki czemu przeprowadził czytelnika przez meandry psychiki poszczególnych bohaterów i pokazał, do czego jest zdolny człowiek doprowadzony do kresu własnej wytrzymałości.
Dodatkowo jakby tej psychozy z przemiany było mało, to jeszcze całą atmosferę podkręcał jeszcze duszny i niezwykle mroczny klimat. Klimat, z którego aż „kipiała” beznadzieja, samotność, strach i ciągłe poczucie śmierci.
Jeżeli chodzi o samą akcję, to powiedziałabym, że jest ona stonowana (dynamiczna w początkowej fazie książki, później skupia się na psychice poszczególnych bohaterów), choć napięcie odczuwalne jest od początku do końca.
Więcej zdradzać nie będę, bo tę książkę i odosobnienie poszczególnych bohaterów, walkę z własnymi demonami, każdy zapewne przeżyje na swój własny sposób.
Ja ze swojej strony mogę tylko polecić Stalowe Szczury. Fort 72 Michała Gołkowskiego wszystkim, którzy mając w głowie jej „mroczny kaliber”, odważą się po nią sięgnąć. Gdyż to bardzo dobra lektura, która w brutalny sposób pokazuje to, co wojna robi z człowiekiem i wyciąga na światło dzienne wszystkie ludzkie lęki i słabości.
No Comment! Be the first one.