Romans i groza, czyli Duch Arnolda Bennetta.
Bardzo lubię stare, angielskie powieści grozy. Dlatego nie trzeba mnie było długo przekonywać, bym sięgnęła po właśnie wydaną przez Wydawnictwo Zysk i S-ka historię spisaną przez Arnolda Bennetta, autora naturalistycznych powieści opisujących codzienne życie mieszczańskiej prowincji, pod tytułem Duch.
Młody lekarz i śpiewaczka operowa.
Młody lekarz Carl Foster dzięki uprzejmości swojego starszego kuzyna poznaje piękną sopranistkę Rosettę Rose. Od tego momentu jego świat przewraca się do góry nogami. Młodzieniec nie może przestać myśleć o tej niezwykle intrygującej kobiecie. Nawet gdy zauważa, iż jej osoba zawsze jest w centrum dziwnych zbiegów okoliczności, a on sam zaczyna być prześladowany przez dziwną zagadkową postać.
Idealna powieść na długie jesienne wieczory.
Jeżeli spojrzałabym na tę powieść, tylko przez pryzmat Ducha, to mogłabym poczuć się bardzo zawiedziona. Gdyż wątek tytułowego bohatera, należał do kategorii średni z tych gorszych (niestety nie przetrwał próby czasu).
Spoglądając jednak na powieść jako całość, zostałam całkowicie kupiona.
Od pierwszej strony pochłonął mnie klimat Londynu początków XX wieku. Czułam się, jakbym sama przechadzała uliczkami miasta, bywała na salonach, uczestniczyła w rautach i delektowała się wspaniałym głosem najlepszej sopranistki Rosetty Rose.
Zachwycałam się również postacią samego Carla. Wspaniale wykreowany młodzieniec, który z jednej strony ma wszystkie potrzebne walory — wykształcenie, wspaniałą kulturę, obycie i nienaganne maniery — by pewnie czuć się w każdym towarzystwie. Z drugiej zaś strony widać, iż ten świeżo upieczony student medycyny ma wciąż „mleko pod nosem” i nie czuje się pewnie w tym wielkim świecie, czemu daje upust przez swoje spostrzeżenia i zaniżanie własnej oceny.
Tak, gdyż to właśnie Carl jest „mistrzem ceremonii” i opowiada całą historię ze swojej perspektywy. Co dla mnie było dodatkowym walorem powieści, gdyż dzięki temu zabiegowi miałam wrażenie, iż siedząc wygodnie w fotelu, mam okazję wysłuchać tej tajemniczej historii z domieszką klątwy i romansu jako relacji z pierwszej ręki.
Jeżeli również chcecie zauroczyć się emocjonującą, a momentami wręcz przerażającą historią Carla i poczuć klimat Londynu początków XX wieku, to sięgajcie po Ducha. Będziecie zadowoleni.
Nie ukrywam, że liczę otrzymać „Ducha” w ramach prezentu urodzinowego (czyli już niebawem) ;) Zysk kusi tymi horrorowymi wydaniami (a ja nie nadążam ich czytać; „Wakacje wśród duchów”, „Wigilia…” czekają na półce). I ten klimat, jaki opisujesz, też mnie kusi :) Też lubię stare angielskie powieści grozy.
Koniecznie musisz dać „Wakacjom…” szansę przed urodzinami, a na grudzień zaplanuj sobie „Wigilię” – poczujesz świąteczny klimat :P
Przed urodzinami to chyba już nie zdążę z „Wakacjami” ;) (został zaledwie tydzień), ale na „Wigilię…” będzie doskonały czas w grudniu :D
To Wakacje zostaw na przyszły rok. W lecie będzie tematycznie. ;)