Wątków Ci u nas dostatek, czyli Echopraksja Petera Wattsa.
Wyzwanie #przyzywamkosmitówzunseriouspl mobilizuje mnie do odkurzania moich półkowników. ;) No i właśnie tak w moich rękach znalazł się drugi tom odkładanej na później seria Ślepowidzenie kanadyjskiego pisarza science fiction i biologa morskiego Petera Wattsa pod tytułem Echopraksja.
Biolog i Zombie.
Daniel Brüks jest żywą skamieliną, biologiem terenowym w świecie, gdzie biologia się zinformatyzowała; jest marionetką wykorzystaną przez terrorystów do zabicia tysięcy ludzi. Ukrywa się na pustyni w Oregonie, odwróciwszy się plecami do ludzkości, rozpadającej się z każdą sekundą na odrębne podgatunki. Jednakże którejś nocy budzi się w oku cyklonu, który wywróci cały świat do góry nogami.
Uwięziony na pokładzie statku lecącego do środka Układu Słonecznego, po lewej stronie ma dręczonego tęsknotą żołnierza, którego obsesją są szeptane wiadomości od dawno zmarłego syna. Po prawej – panią pilot, tropiącą człowieka, którego przysięgła zabić na miejscu. W cieniach za jego plecami czai się wampirzyca ze świtą zombie-ochroniarzy. Przed sobą zaś mają garstkę mnichów w szponach religijnego uniesienia, prowadzącą ich na spotkanie z czymś, co nazwali „Aniołami z asteroid”. Na tej pielgrzymce Daniel Brüks, ludzka skamieniałość, stanie oko w oko z największym przełomem ewolucyjnym od powstania rozumu.
Ślepowidzenie podniosło poprzeczkę. ;)
Ciężko mi skomentować tę książkę, bo mam wrażenie, że po Ślepowidzenie tak wysoko podniosło poprzeczkę, iż Echopraksja po prostu za nią nie nadążyła. ;)
Nie zrozumcie mnie źle, Echopraksja to kawał dobrej literatury hard science fiction, który momentami rozwala system. Gdyż rozważania na temat jednostek obdarzonych wolną wolą, ewolucji naszego gatunku, czy też istoty Boga w takim świecie, są wręcz kosmiczne.
Jednak mocno techniczny aspekt powieści i „ciężkie” poruszanie się — wręcz skakanie — między namnożonymi wątkami, powodowały, że czasem po prostu „nie ogarniałam kuwety”.
Zabrakło mi tu takiego „zdrowego” balansu między przygodą i nowinkami technicznymi, przez co sens niektórych filozoficznych rozterek wydawał się nic nieznaczącym bełkotem.
Dlatego jeżeli mieliście okazję „liznąć” Ślepowidzenie i nie boicie się sięgać po hardkorowe science fiction, to myślę, że warto zapoznać się również Echopraksją, mając jednak gdzieś z tyłu głowy, że z przedziału VIP zostajecie przesunięci do drugiej klasy. ;)
Zgadzam się, że mało co jest w stanie dorównać “Ślepowidzeniu” – no i ten temat religii w połączeniu i w opozycji do nauki jest jednak bardzo ryzykowny.
Jest bardzo ryzykowny, ale wydaje mi się, że bardziej autora pokonała ta techniczna część, którą ogólnie “przedobrzył” i potem cała reszta już zaczęła się “rozmywać”.
Od dawna mam w planach, może w końcu się uda :)
Wyzwanie mobilizuje, więc wiesz… ;) :P
Wiem i mam nadzieję, że dam radę :)
Teraz nie masz innego wyjścia, musisz dać radę. ;) Będzie Ci zapamiętane i wypomniane, jak nie znajdzie się ta pozycja w wyzwaniu przy Twoim “nazwisku”. :P