Bitwa morska i atak na cara Mikołaja II, czyli „Maria”, Maria… / Żadnych świętości Borisa Akunina.
Polubiłam się bardzo z mini-powieściami utrzymanymi w eksperymentalnej konwencji „powieści-filmu” rosyjskiego pisarza gruzińskiego pochodzenia Borisa Akunina. Dlatego z przyjemnością sięgnęłam po czwartą odsłonę cyklu Bruderszaft ze śmiercią pod tytułem „Maria”, Maria… / Żadnych świętości.
„Maria”, Maria…
Major Josef von Teofels, niemiecki oficer wywiadu wraz z niezawodnym Timo tym razem otrzymują zadanie zniszczenia słynnego krążownika „Maria”. Czy panowie podołają zadaniu?
Żadnych świętości.
Wykończona wojną Rzesza Niemiecka wysyła swojego najlepszego agenta, by ten przyczynił się do nieszczęśliwego wypadku cara Mikołaja II. W tym samym czasie Aleksiej Romanow, agent rosyjskiego kontrwywiadu ma przyjrzeć się i przyczynić do umocnienia ochrony pociągu, którym podróżuje car. Czy Aleksander odnajdzie luki w ochronie i uda mu się nie dopuścić do zamachu na cara?
Wojna zmienia człowieka.
Kolejne bardzo dobre spotkanie z dwójką moich ulubionych agentów, którzy ponownie mieli okazję do walki „twarzą w twarz”.
Doświadczony Teofels jak „marka premium”, pokazał najlepsze sztuczki w swoim fachu i mam wrażenie, że trochę przystopował. Nie jest już pewnym siebie narwańcem, ale metodycznie podchodzi do każdego zadania, by popełniać jak najmniej niewymuszonych błędów.
Romanow z odcinka na odcinek dojrzewa, a jego warsztat i „nos”, przy każdej akcji udowadniają, iż jest właściwym człowiekiem, we właściwym miejscu. Niestety poza zdobywaniem nowych, przydatnych umiejętności, młody Aleksiej zatracił część siebie. Stał się bezwzględnym egzekutorem, który nie zważa na „żadne świętości”.
Dlatego jeżeli macie ochotę na dobrą i już mroczną powieść szpiegowską, która w dosadny sposób podkreśla zmiany, jakie zachodzą w człowieku w czasie wojny, to koniecznie sięgnijcie nie tylko po „Maria”, Maria… / Żadnych świętości Borisa Akunina, ale po wszystkie odsłony serii, które nie pozwolą Wam się nudzić.
Lubię tego autora, choć niekoniecznie w takim szpiegowskim wydaniu.
Jak skończę tę serię, to mam w planie zadzierzgnąć znajomość z panem Akuninem poprzez inne jego dzieła. Wtedy też porównam, która “jego forma” najbardziej mi odpowiada. :D