Więzy zony Roman Kulikow, czyli wracam do Zony.
Zatęskniło mi się do Zony. Więc po ponad dwurocznej przerwie postanowiłam na nowo poczuć ten dreszcz emocji związany z odkrywaniem starych ścieżek, podglądaniem znanych anomalii i mutantów. Pomoc w „rzucaniu mutrą” miał zapewnić mi Roman Kulikow i jego Więzy zony. Czy podołał zadaniu?
Krzemień i powrót do Zony.
Aleksiej Kożenikow vel Krzemień już kilka lat temu postanowił powrócić do normalnego życia na Dużej Ziemi. Wraz z dwójką przyjaciół wyszedł z Zony, sprzedał cały towar i powrócił do pracy jako brygadzista na Dużej Ziemi.
Zona to jednak zazdrosna kochanka i nawet po latach nie daje o sobie zapomnieć. Tym razem postanowiła być wyjątkowo okrutna. By uratować syna, Aleksiej musi ponownie przekroczyć Kordon i zdobyć artefakt, który jako jedyny może ocalić jego dziecko. Czy podoła zadaniu?
Jest klimat, ale…
W Zonie Romana Kulikowa poczułam się troszeczkę jak „w domu”.
Podobało mi się, ta nauka Zony na nowo. Zwracanie uwagi (jak żółtodziobowi) na ważne detale, anomalie czy mutanty oraz aspekty życia za Kordonem. Ta cała otoczka miała swój niesamowity klimat, a ponowne rzucanie muterką i spotkanie z juchociągiem spowodowały mały dreszczyk emocji,
Ujęła mnie również sama historia. W zasadzie to nie jedna historia, ale trzy osobne wątki, które w odpowiednim momencie się spajają i tworzą jedną, ciekawą całość.
I tak mamy Krzemienia, zrozpaczonego ojca, który zrobi wszystko, by ocalić syna. Bogatego, zmanierowanego malarza Leonida (Miękisza), który okazuje się tajnym agentem na misji i w końcu zakochańca Antona, który pragnie odnaleźć remedium na utraconą miłość.
No i ogólnie wszystko mi „grało i śpiewało”, ale zabrakło mi w tej całej zabawie, takiego soczystego humoru (Gołkowski i Noczkin mnie trochę rozpieścili ;)). No cóż, nie każdy „ironią sra”, a Zona Kulikowa i bez tego mi się podoba. Więc jak lubicie te klimaty i chcecie na nowo poczuć zew Zony, to sięgnijcie po Więzy zony, będziecie zadowoleni.