Czas na odwet na Cesarzowej Su Daji, czyli Rebecca F. Kuang i Republika smoka.
Pierwsza odsłona cyklu Wojna makowa, choć była momentami przegadana, to jednak bardzo przypadła mi do gustu, a wspaniale skonstruowany świat pełen magii tylko rozbudził apetyt na więcej. Dlatego też z wielką przyjemnością, ale także „odrobiną” wymagań sięgnęłam po drugą odsłonę serii pod tytułem Republika smoka.
Zemsta.
Rin, by zdobyć środki do walki, wraz z cike wykonuje „drobne zlecenia” dla Moag. Po dokonaniu ostatniego zadania królowa piratów nie zamierza jednak dotrzymać warunków umowy, a wręcz domaga się zrealizowania kolejnego zlecenia. I to właśnie podczas kolejnej akcji Rin wraz z cike wpada w ręce możnowładcy Smoka, który przekonuje ją, by wzięła udział w „jego wojnie”.
Czy Rin „podejmie rękawicę” i spełni sen możnowładcy Smoka o republice? I co z zemstą na Su Daji?
Wojna i szamani.
Mam bardzo mieszane uczucia, co do tej odsłony cyklu.
Punkty, które oczarowały mnie w poprzednim odcinku, nadal były bardzo mocnym elementem powieści. Świat wypełniony magią i bóstwami barwnie jawił się przed moimi oczami. Lekko wschodni klimat zaś dodawał mu smaczku i finezji.
Dodatkowo bardzo podobała mi się militarna część tej odsłony. Walki były dynamiczne, przepełnione heroizmem, krwią, bólem i poczuciem utraty najbliższych. Nie było też zbędnego „cukrowania”, czy też uwznioślania wojny. Autorka wyraźnie pokazała, że jest to po prostu droga do osiągnięcia celu. Dobra, czy zła – to już rozważcie sami.
Kolejnym mocnym punktem powieści jest dobrze zobrazowany „wyzysk młodości”. Łatwo przeciągnąć niedoświadczonych młodych ludzi i zaszczepić w nich wzniosłe idee oraz wykorzystać ich zapał do swoich politycznych celów.
A świstak siedzi i zawija…
No i to by było na tyle jeżeli chodzi o mocne strony, którym niestety nie sprostała główna bohaterka.
Jej postać „rozmyła się” w gąszczu opisów i walk. Jakby tej marnej widoczności było mało, to jeszcze jej chimeryczne zachowanie momentami przyprawiało mnie o mdłości. Z silnej, przebojowej bohaterki z pierwszego odcinka, Rin przeobraziła się w paniusię „nie wiem, nie chcę, jaka ja to jestem biedna i poszkodowana, wszyscy musicie się nade mną użalać”.
Owszem pod koniec odraza się jak feniks z popiołów, ale ta przemiana nie miała szansy zatrzeć, tego złego wrażenia, które prezentowała przez ponad połowę książki.
Do tego odniosłam wrażenie, że autorka miała za zadanie napisać książkę „na kilogramy”. Wodolejstwo i powtórzenia momentami przekraczały wszelkie granice. Powieść liczy 795 stron, a można ją było zamknąć maksymalnie w 500.
Dlatego pozwolę sobie powtórzyć. Mam bardzo mieszane uczucia po tej odsłonie serii, gdyż z jednej strony Republika smoka ma to coś, co mnie przyciąga (świat, magia, klimat), ale z drugiej „uwiera mnie” główna bohaterka i objętość. Patrząc jednak na rozwój sytuacji i przemianę Rin, wierzę jednak, że ten „dołek” spowodowany był znanym syndromem drugiego tomu i z niecierpliwością wyglądam już trzeciej odsłony serii.
4 komentarze
Głodna Wyobraźnia
24 kwietnia 2021 at 15:24A ja widzę tu postawę Rin nieco inaczej – po pierwsze, po tym, co zrobiła pod koniec pierwszego tomu, musi się trochę zamknąć w sobie i przepracować konsekwencje swojego postępowania. Po drugie, przekonuje się, że bez sojuszników i planu nawet najbardziej potężna jednostka nic nie zdziała. W tym tomie dziewczyna zaczyna rozumieć, jak działa świat wokół niej i że to nie ona rozdaje w nim karty. I mam nadzieję, że wykona konkretniejsze kroki i zawrze odpowiednie sojusze w kolejnej części.
Sylwka
26 kwietnia 2021 at 18:45Jak dla mnie Rin po tym, co zrobiła stwierdziła, że teraz się jej należy, każdy ma być na jej usługi, ona może robić co chce i dlatego będzie męczybułą. Jako osoba, która wywodzi się z ludu, mogła zachowywać się tak chwilę, ale to ciągnęło się 75% książki, więc było męczące.
Paweł.M.
3 maja 2021 at 22:09Już miałem to kupić, bo wszyscy chwalą, a tu zimny prysznic.
Sylwka
4 maja 2021 at 07:41Zimny prysznic, albo syndrom drugiego tomu. ;)