Obiekt Sześć-Osiem-Cztery i słowa, która mają sprawczą moc – Szept Lynette Noni.
Tajne, podziemne obiekty rządowe oraz niezwykle ciekawe moce, którymi włada główna bohaterka przyczyniły się do mojego zainteresowania książką australijskiej autorki Lynette Noni pod tytułem Szept. Czy sprostała ona moim wymaganiom? O tym kilka słów poniżej
Kiedy słowa mają moc.
Przetrzymywana w tajnym rządowym ośrodku Jane Doe od ponad dwóch lat milczy jak zaklęta. Do zmiany decyzji nie przekonują jej żadne groźby, prośby i eksperymenty.
Dopiero oddanie Jane pod opiekę tajemniczego i niezwykle dobrodusznego Landona Warda zmieniło trochę nastawienie dziewczyny do otoczenia, a niecodzienny wypadek ujawnił jej długo skrywane moce.
Ot, młodzieżówka pełna niekonsekwencji.
Jestem trochę rozczarowana.
Sięgając po książkę, zdawałam sobie w pełni sprawę, iż jest to młodzieżówka, w której przewiną się sercowe problemy głównej bohaterki. W zasadzie liczyłam trochę na tego typu „rozluźniacz”, przy którym po prostu uśmiechnę się pod noskiem.
Jednak poza tym standardowym młodzieżówkom wypełniaczem, oczekiwałam również na rozwinięcie genialnego pomysłu na fabułę. Pomysłu, który od zapowiedzi pachniał tajemnicą, ciekawymi eksperymentami neurobiologicznymi i buntem jednostki. Jednak poza duszną atmosferą zamkniętego obiektu cała otoczka tego rządowego eksperymentu, a także jego geneza były po prostu miałkie.
Do tego główna bohaterka, to stereotypowa głupia gąska, która z silnej niezależnej dziewczyny w obliczu męskiego spojrzenia (które często prześlizguje się po jej pięknym ciele) zmienia się w niezdarę potrzebującą mocnego męskiego ramienia (ot, niezła wenezuelska telenowela ;)).
Ten stan niezdarności mogłabym jeszcze jakoś przeżyć, gdyby nie fakt, że urocza Jane Doe, która oczywiście włada największą mocą z możliwych, tuż po odkryciu swoich talentów, dosłownie opanowała je w przysłowiowe pięć minut. Ja się pytam, gdzie w tym wszystkim sens? Gdzie popełnione błędy, frustracja i dociekanie granicy własnych możliwości? No i dlaczego wszyscy, którzy się jej tak bali, teraz nagle nieba by jej przychylili i zostali jej najlepszymi przyjaciółmi?
Szkoda, że tak intrygująco zapowiadająca się fabuła „poszła” w takim kierunku, gdyż można było ją równolegle rozwijać wraz z główną bohaterką, czemu autorka dała wyraz pod sam koniec historii. Dlatego też mam nadzieję, iż Szept Lynette Noni był tylko takim prologiem do dopiero świetnie zaczynającej się historii.
Właśnie tego się obawiałam w przypadku tej książki – dobry pomysł na moc, ale niedomagająca fabuła. Dzięki za ostrzeżenie!
Niestety fabuła się nie popisała. Domyślam się, że autorka nie chciała przeciągać pewnych rzeczy i sytuacji, ale wyszło sztucznie i niestety świetny pomysł został zepchnięty na plan drugi.