Genno Laskolnyk znowu w akcji, czyli Każde martwe marzenie Robert M. Wegner.
Czytanie na czytniku w zaciszu domowym nie wychodzi mi najlepiej. Jednak gdy tylko internety obiegła wiadomość, że to właśnie w tym roku ma ukazać się szósty tom Opowieści z meekhańskiego pogranicza Roberta M. Wegnera, to od razu „zdmuchnęłam kurz” z mojego kindelka i wróciłam do Meekhanu sięgając po piątą odsłonę cyklu pod tytułem Każde martwe marzenie.
Deana d’Kllean, Genno Laskolnyk i Czerwone Szóstki.
Na południu wybuchło powstanie niewolników. Genno Laskolnyk wraz ze swoim czaardanem wolnych jeźdźców postanawia przyjrzeć się powstaniu na miejscu, a przy okazji rozmówić się z nową wybranką Boga Ognia – Deana d’Kllean, która zarządza obecnie Białym Królestwem.
W tym samym czasie daleko na północy Czerwone Szóstki pod dowództwem Kennetha-lyw-Darawyta zostają wplątane w kolejną „śmierdzącą bogami” tajemnicę, którą „umila” im spotkanie włóczącego się po świecie Altstina.
Natomiast młodziutka Key’la, którą już spotkały wszystkie tragedie świata, nie poddaje się i wraz z niezwykłym, bardzo groźnym chłopcem oraz grupą vaihirów przemierza Mrok.
Słoń, powstanie niewolników i boska ingerencja.
Wraz z powrotem Laskolnyka i Szóstek ponownie poczułam ten rytm, którego brakowało mi w czwartej odsłonie serii.
Zarówno Genno jak i Kenneth są dla mnie takimi pozytywnymi motorami napędowymi akcji, a ich charyzma nadaje każdemu ich działaniu mocy sprawczej przez co, dalsze rozwijanie świata i wprowadzanie kolejnych miejsc, bohaterów oraz tajemnic „na salony”, nie wydaje mi się takie przytłaczające.
Oczywiście te nowe wstawki doskonale komponują się z już prowadzonymi wątkami i pozwalają na jeszcze lepsze poznanie świata i prawideł nim rządzących. Dzięki czemu możemy na własne oczy zobaczyć, jak ten jest skonstruowany, jak działa magia, sprawdzić kto teraz pociąga za sznurki i poczuć tę unoszącą się w powietrzu grozę, która odmieni na zawsze oblicze „tej ziemi”.
Jeżeli chodzi o bohaterów, to (poza wiadomą dwójką) przekonałam się do Deany. Jej mdła postawa odeszła w zapomnienie i w końcu objawiła się prawdziwa mistrzyni miecza, która ma swoje zdanie, przekonania i kodeks moralny. Fajnie też wypadła postać młodziutkiej Key’li, która wyrasta na niezłomną i bardzo inteligentną bohaterkę. No i jeszcze Cesarz, który pokazał, jak „grać, żeby wszystkich rozegrać”. ;)
Podsumowując. Każde martwe marzenie Roberta M. Wegnera pokazało, że do Meekhanu wróciła moc i myślę, że te słowa to wystarczająca rekomendacja tego „odcinka”.
Polecam!
Ech i och. Swoje zdanie wyłożyłem u siebie w recenzji, ale częściowo się powtórzę: irytuje mnie głównie odwlekanie rozpoczęcia finału. Super, że historia konfliktu w przeszłym tle została ujawniona. Cesarz zdecydowanie wypadł świetnie i czekam na więcej. Ale niech to się w końcu zazębi i za łby weźmie :P
To przeciąganie i mnie “uwiera”, ale tłumaczę to sobie tym, że autor stworzył tak obszerny świat, że teraz sam musi go jakoś ogarnąć. ;)