Od zera do bohatera, czyli Wojna makowa Rebecca F. Kuang.
Gdy tylko zobaczyłam zapowiedź debiutanckiej książki Rebecc F. Kuang – Wojna makowa, to od razu wiedziałam, że ten tytuł zasługuje na miejsce w mojej „maleńkiej” biblioteczce. Czytając późniejsze zachwyty na temat książki, tylko utwierdzałam się w przekonaniu, iż dokonałam właściwego wyboru, zaś po „achach i ochach” Głodnej Wyobraźni, postanowiłam nie odmawiać sobie przyjemności i zapragnęłam sama otworzyć bramę Akademii Sinegradzkiej. ;)
Sierota wojenna.
Fang Runin, jest sierotą wojenną, którą przybrani rodzice nie dość, że wykorzystują do ciężkiej pracy w aptece, to jeszcze w wieku 14 lat zaplanowali jej świetlaną przyszłość u boku sporo starszego inspektora transportu.
Ponieważ dziewczyna nie jest w ciemię bita wie, że jej jedyną szansą na wyrwanie się z tej wręcz patowej sytuacji, jest przygotowanie do państwowego egzaminu keju i wstąpienie do sponsorowanej przez państwo Akademii Sinegradzkiej. Pomoc w przygotowaniu do całego przedsięwzięcia ma jej zapewnić miejscowy nauczyciel, który ma „sporo za uszami” i łatwo daje się szantażować.
Dzięki ponadludzkiemu wysiłkowi i nieprzespanym nocom Rin udaje się dopiąć swego i zdać keju z najlepszym wynikiem. Jednak po przeniesieniu do stolicy jej życie wcale nie nabiera kolorów. Wręcz przeciwnie. Na każdym kroku dziewczyna odczuwa, że nie należy do elity kraju, a jej zaległości w wiedzy i sztukach walki w stosunku do rówieśników są ogromne. W dodatku w powietrzu czuć zapach zbliżającej się kolejnej wojny makowej.
Czy Fang Runin będzie w stanie ponownie wspiąć się na wyżyny, przezwyciężyć ból i osiągnąć sukces?
Magiczny świat i filozofia wschodu.
Gdybym nie wiedziała, że książka jest debiutem autorki, szłabym w zaparte, że nie może to być jej pierwsza powieść, gdyż wydaje się ona nad wyraz dojrzała i przemyślana.
Świat oparty na filozofii wschodu, pełen bóstw, ciekawych opowieści oraz konfliktów został cudownie i plastycznie odmalowany. Napełnienie go zaś magią nadało mu dodatkowych barw i smaczków.
Wykorzystanie motywu Akademii, w której możemy poznać bohaterów, przyjrzeć się procesowi szkolenia, zmianie ich toku myślenia na każdym etapie dojrzewania, spojrzeniu na otaczającą rzeczywistość z różnej perspektywy, jest niezwykle cenny. Do tego też dzięki „uczęszczaniu na zajęcia” wraz z bohaterami możemy przyjrzeć się strukturom państwowym, poznać historię cesarstwa Nikan, a także „liznąć” nieco strategii, która okazuje się bardzo pomocna na dalszym etapie historii.
Fang Runin i jej motywacje.
Do tego sama Rin jest wykreowana w sposób może trochę oklepany (od zera do bohatera ;)), ale wzorcowy. „Szarpanina” myśli, miotanie się w świecie, do którego nie należy, nadaje jej realności. Dzięki zaś toczącym się wokół niej wydarzeniom łatwiej przychylić się jej (czasem dziwnym) wyborom i zrozumieć jej motywacje.
No i jeszcze myślę, że warto wspomnieć, iż w tej wspaniałej historii ubodło mnie bardzo nierówne rozłożenia napięcia i tempa akcji. Wspaniały, mocny początek, zostaje rozmyty przez przeciągnięty środek z licznymi powtórkami, a końcówka tak „daje do pieca”, że ciężko w natłoku wydarzeń złapać oddech.
Mimo tego małego „zgrzytu w napięciu” uważam jednak, że Wojna makowa jest jedną z lepszych powieści fantastycznych, jakie miałam okazję czytać. Cała zaś gama wyróżnień, którymi może pochwalić się książka, jest w pełni zasłużona.
Dlatego jeżeli macie ochotę na dobre fantasy we wschodnich klimatach, z ciekawymi bohaterami, to nie wahajcie się i sięgajcie po książkę. Polecam z całego serducha i już przymierzam się do drugiej odsłony serii pod tytułem Republika smoka. :D
Nie są to moje klimaty, ale wierzę, że znajdzie swoich fanów.
Oj, znajdzie wielu fanów. :)
Uch, wstrzymałam oddech na początku czytania tej recenzji zastanawiając się, czy zmyjesz mi głowę za polecenie tej książki. Ale po przeczytaniu Twojej opinii do końca odetchnęłam z ulgą i cieszę się, że też poczułaś magię tej opowieści! A dobra wiadomość jest taka, że na wiosnę wydawnictwo Fabryka Słów już zapowiedziało trzeci tom – wręcz przebieram nogami z niecierpliwości!
Troszkę niepewności i adrenaliny nigdy nie zaszkodzi. ;)
I tak widziałam, więc drugi tom chciałabym przeczytać do końca lutego/marca, żeby w spokoju wyczekiwać trzeciego. :D