Ja, inkwizytor. Przeklęte przeznaczenie Jacka Piekary, czyli ostatni tom ruskiej trylogii.
Poprzednie dwa tomy trylogii ruskiej mnie nie zachwyciły. Absolutnie nie czuję tego klimatu i kierunku, w którym autor chciał pchnąć Mordiego. Postanowiłam jednak pójść za ciosem i sięgnęłam po Ja, inkwizytor. Przeklęte przeznaczenie Jacka Piekary, by jak najszybciej dopiąć ruski wątek w historii mojego ulubionego i cynicznego inkwizytora oraz sprawdzić, czy zakończenie przyniesie, choć odrobinę nadziei na lepsze.
Szał Nataszy i śmierć Ludmiły.
I to by było na tyle…
Ta odsłona i jej zakończenie, dobitnie pokazał, że można nią sobie tyłek podetrzeć.
Akcja prawie nie istniała. Coś tam się niby działo, ale wszystko ciągnęło się jak sławetny makaron. Do tego przemyślenia Mordiego były żenujące i męczące. Same zaś wydarzenia nie dość, że się nie kleiły, to jeszcze były potraktowane po łebkach. Rozpoczęte wątki zamykane były topornie i na siłę, a rozprawienie się z Nataszą było po prostu absurdalne.
No i jeszcze to zakończenie, które „daje w pysk” czytelnikowi, ale gdzieś tam po cichutku głaszcze po główce i mówi, że może jednak ten czas na czytanie tej trylogii nie był zmarnowany, bo tę Ruś może kiedyś uda się wykorzystać, ale lepiej na to nie liczyć.
Powiedzieć po przeczytaniu Ja, inkwizytor. Przeklęte przeznaczenie Jacka Piekary, że jestem rozczarowana, to mało. Ja jestem wściekła na to, że potencjał odnośnie Rusi został całkowicie zmarnowany, a Mordi stał się cieniem samego siebie. Mam nadzieję, że ta trylogia to tylko wypadek przy pracy i kolejny odcinek przywróci serię na właściwe tory.
Ten wpis pokazał mi się na liście „do przeczytania” w moim InoReaderze. Pomyślałam sobie, a może wejdę, poczytam, a może to będzie książka dla mnie. Dziękuję Ci za tę recenzję. Nie będę tracić czasu na tę trylogię. Pozdrawiam :)
Pozwolę sobie na spojler.
„Masz prawo wiedzieć, więc ci powiem, że nakazano mi oskrobać z ruskiego brudu to niewątpliwie cenne dla Inkwizytorium naczynie, jakim jest twój umysł” – żałuję, że nie mogą oskrobać z tej trylogii mojego umysłu.
Rzadko zdarza Ci się tak objechać książkę – musiało być naprawdę źle! Ja tę serię porzuciłam dawno temu, właśnie ze względu na jej miałkość i brak pomysłu. Widzę, że to była słuszna decyzja!
Tak, było źle i nie zamierzałam tego ukrywać. Szkoda było czasu i kasy na tę trylogię.