Opowieść, fantazje i niebezpieczna psychologiczno-erotyczna gra, czyli Mag Johna Fowlesa.
Swego czasu czytałam bardzo wiele pochlebnych opinii na temat książki Mag Johna Fowlesa, ale jakoś nie było okazji, żeby przeczytać to arcydzieło literatury światowej. Teraz wraz ze wznowieniem książki przez Wydawnictwo Zysk i S-ka nadarzyła się sposobność, by nadrobić to małe niedopatrzenie z mojej strony, więc skorzystałam i wraz z Urfe udałam się na wyspę Phraxos.
Fantazja czy rzeczywistość.
Nicholas Urfe po kilku zawirowaniach w swoim życiu postanawia przyjąć posadę nauczyciela w Szkole im. Lorda Byrona na greckiej wyspie Phraxos. Tuż przed wyjazdem kończy ostatni, dość burzliwy romans i „wolny” wyrusza ku nowej przygodzie.
Po przybyciu na wyspę nie dzieje się zbyt wiele, ale po jakimś czasie Urfe zaprzyjaźnia się z ekscentrycznym właścicielem bogatej posiadłości. I w tym momencie jego świat staje na głowie, a rzeczywistość zaczyna mieszać się z tą rodem z najgorszych koszmarów.
Powolna akcja i liczne przemyślenia.
Książka do łatwych, lekkich i przyjemnych nie należy. O ile jeszcze początek jest w miarę dynamiczny, historia wciągająca, to tak po 150 stronach „świat jakby się zatrzymał”, a główny bohater przechodzi w stały tryb ofiary i snuje swoją historię.
Historię, w której próbuje udowodnić, iż wcale nie jest takim zapatrzonym w siebie dupkiem, który dostrzega tylko czubek własnego nosa. Narcyzem, dla którego kobiety są tylko źródłem zaspokojenia jego potrzeb. Mężczyzną, który nie wie co to miłość, a jeżeli już takową odnajdzie, to zrobi wszystko by odsunąć ją od siebie i nie wypowiedzieć słowa kocham.
W uświadomieniu tej postawy pomaga mu ekscentryczny właściciel bogatej posiadłości Conchis. Niezwykle ciekawa i enigmatyczna postać, która prowadzi oraz kieruje postępowaniem Nicholasa jakby zza kulis, jednocześnie wciągając go w bardzo niebezpieczną grę. Wodzi go za nos, roztacza wizje i snuje własne opowieści, doprowadzając do zamierzonego już na początku celu.
Czy takie postępowanie jest właściwe?
I właśnie w tym miejscu mam ogromny problem. Bo z jednej strony Nicholas od początku odpychał mnie swoim zachowaniem i manierą, ale z drugiej zaś patrząc na to, jak Conchis „bawi się” w Boga zadawałam sobie pytanie. Czy miał prawo tak się zachować? Czy dla osiągnięcia wyższego celu, który sam w sobie jest dobry i uświęca środki, ktokolwiek ma prawo do psychicznego i fizycznego znęcania się nad drugim człowiekiem?
To pytanie pozostawię pod rozwagę Wam drodzy czytelnicy. Na koniec nadmienię tylko, iż Mag Johna Fowlesa to bardzo dobra, wciągająca lektura, ze świetnym psychologicznym portretem postaci, z wieloma smaczkami odnoszącymi się do literatury i sztuki, którą należy czytać niespiesznie, by wszystko to, co dzieje się na scenie docenić i rozważyć we własnej głowie.
Polecam!
Gdy czytałem jeszcze na studiach, byłem pod wielkim wrażeniem. Uwiodły mnie te gry i filozoficzne gierki. Ciekaw jestem, czy i po latach byłbym podobnie zachwycony. A główny bohater rzeczywiście nieco dupkowaty był.
Gierki bardzo wysublimowane, ale z drugiej strony, ja ciągle się zastanawiałam, czy chciałabym, żeby ktoś się tak „bawił moim kosztem”. :P I nieco dupkowaty, to chyba zbyt łagodne określenie. ;) :P
Mnie jakiś czas temu odstraszyła nieco objętość tej książki i jakoś tak założyłam, że będzie mi się ona strasznie ciągnąć.
Ale jak piszesz, że dobra, to może jakiegoś ebooka ogarnę i spróbuję.
Objętość odstrasza. Czcionka mała (czytałam ebooka, ale w rodzinnym domie już jest papier) i musisz założyć, że czyta się wolno. Nie da się „przyspieszyć”. Czasami trzeba książkę odłożyć, przemyśleć. Jak będziesz ją miała w planie, zarezerwuj sobie sporo czasu.
Na mojej liście do przeczytania. Też słyszałam wiele pochlebnych opinii, więc mam duże oczekiwania.
Ja może super wygórowanych oczekiwań nie miałam, ale się nie zawiodłam, bo tytuł bardzo dobry i daje tyle do myślenia…