Gwiezdnej telenoweli odcinek szósty, czyli Imperium B.V. Larsona.
Ja wiem, że to powoli ociera się o masochizm, ale trochę z ciekawości, a chyba bardziej nawet z przekory brnę dalej w kosmiczną telenowelę z największym erotomanem w tle. ;) Absolutnie gościu jako główny bohater mi nie siedzi, jego odzywki i samcze zapędy sięgają dna Bajkału. Sam jednak pomysł kosmicznej eskapady, nowe światy, problemy, czy intrygi nie są złe, dlatego zdecydowałam się na sięgnięcie po szóstą odsłonę gwiezdnej space opery B.V. Larsona pod tytułem Imperium.
Zagrożenie tu, zagrożenie tam.
Niekończące się podchody… ;)
Akcja nie zwalnia od pierwszej do ostatniej minuty „odcinka”. Dzieje się tyle, że nie ma czasu na zaparzenie przysłowiowej herbaty.
Do tego wracamy ponownie myślami do Ziemi, gdzie na scenę wkracza nasz dobry znajomy, który sam się „awansował” na stanowisko dyktatora. Więc poza epickimi walkami w kosmosie, przemyśleniami odnośnie do nowych kosmicznych zobowiązań, możemy obserwować „stroszenie piórek i klasyczną walkę kogucików”. Muszę jeszcze nadmienić, że w tej całej zawierusze Kyle Riggs jak zawsze staje na wysokości zadania i powoli Chuck Norris może mu sznurówki w bucikach wiązać. ;)
Co do czysto erotycznej, tfu romantycznej części tego odcinka pozwolę sobie nie nadużywać klawiatury i oszczędzę Wam komentarza.
Jeżeli lubicie wartką akcję oraz kosmiczną przygodę i nie przeszkadza Wam spłaszczenie postaci, to Imperium B.V. Larsona jest tytułem w sam raz dla Was. I tylko nadmienię, iż audiobooka czyta genialny Roch Siemianowski.
No Comment! Be the first one.