Wybuch nuklearny, kriogeniczny sen i podróż — Samotność Anioła Zagłady. Adam Robert J. Szmidt.
Kolejną odsłonę wyzwania #czytampostapozunseriouspl w kategorii Z bombką w tle… postanowiłam „świętować” ze sprawdzonym już na placu boju autorem ;) Dlatego sięgnęłam po książkę pióra Roberta J. Szmidta pod tytułem Samotność Anioła Zagłady. Adam.
Wybraniec i projekt „Arka”.
Porucznik Adam Sawyer jest żołnierzem stacjonującym w jednej z baz Amerykańskiego systemu rakietowego, którego zadaniem jest nadzorowanie „czerwonego guzika”, a w razie wybuchu konfliktu, udział w tajnym projekcie „Arka”, który ma pomóc i przyczynić się do odrodzenia życia na ziemi.
Oczywiście Adam, jak i jego koledzy po fachu nazwani pieszczotliwe Aniołami Zagłady, nie dopuszczają do siebie myśli, że kiedykolwiek będą zmuszeni do wszczęcia procedury, która może doprowadzić do zagłady życia na ziemi. Dlatego, gdy podczas pełnienia służby Adam wraz z towarzyszącą mu Susan otrzymują rozkaz „wciśnięcia guzika”, pierwsze biorą to za niesmaczny rodzaj testu czy szkolenia, ale gdy milkną wszystkie stacje radiowe, są już pewni, że życie na ziemi przestało już istnieć.
Zgodnie z protokołem udają się do schronu, gdzie oboje zapadają w kriogeniczny sen. Jednak pech sprawia, iż już po kilku latach Adam zostaje wybudzony i jego jedyną szansą na przetrwanie jest samotna wyprawa do odległego centrum „Arki”. Czy zdoła ją przetrwać?
Solo rajd przez wyludnione Stany Zjednoczone Ameryki Północnej.
Mam mały problem z tą powieścią, gdyż jak dla mnie składa się ona z fenomenalnego początku i końca oraz przeciętnego środka z przebłyskami.
Wszystko przez to, iż te wspaniale uchwycone momenty radzenia sobie z samotnością, potrzebą kontaktu z drugim człowiekiem czy też walki z naturą, którą przez kilka ostatnich lat nie miał kto okiełznać, były przeplatane przydługimi, nużącymi opisami kolejnych hoteli czy innych eskapad alkoholowych.
Te momenty potrafiły zachwiać płynność czytania. Na szczęście autor ma na tyle lekkie pióro, iż przechodząc do kolejnych rozważań, te nieciągłości szybko odchodziły w niepamięć.
Szczególnie że ta akcja kręcąca się wokół jednego bohatera, który jest nieźle opisany i w czasie podróży zagląda w głąb siebie oraz próbuje poradzić sobie z wszechobecną śmiercią, jest niesamowita. Samo zaś przyglądanie się temu procesowi, który dzieje się w głowie bohatera, powoduje masę pytań, wśród których przeplatają się słowa takie jak szaleństwo, czarny humor i nawyki.
Podsumowując. Mimo drobnych, przeciągniętych momentów, książka mi się ogólnie podobała, a zakończenie po prostu „wcisnęło mnie w fotel”. Dlatego, jeżeli macie ochotę na postapo z motywem drogi napisaną lekkim piórem, które dostarczy Wam kilka godzin rozrywki, to Samotność Anioła Zagłady. Adam Roberta J. Szmidta powinna Wam się spodobać.
Jedna z pierwszych powieści postapo jakie czytałam. Nie pamiętam już wielu szczegółów, ale pamiętam, że książka mi się podobała i chętnie bym sobie ją odświeżyła. To trudna sztuka napisać historię w zasadzie jednego bohatera i uczynić ją zajmującą.
Łatwo nie było, bo inni bohaterowie nie mieli szansy na poprawienie wizerunku Adama. ;)
Książka dobra, tak jak pisałam, choć środek momentami nużył nadmiernymi opisami. ;) :D
Środka już nie pamiętam, ale chętnie sobie przypomnę :)
Możesz dorzucić pozycję do wyzwania. ;)